Więcej OZE i pompy ciepła w tysiącach polskich domów. Jarek Kotyza – osoba od której się to zaczęło
Nasz glob jest pełen energii. A konkretnie odnawialnych źródeł energii, po które wystarczy sięgnąć dla przyszłości lepszej dla nas i kolejnych pokoleń. Nie myślałem o tym w ten sposób dwadzieścia lat temu, gdy nastąpiło moje pierwsze spotkanie z OZE. Ale los, czy jak ktoś woli przeznaczenie, postawiło mnie na drodze szczególnej osoby. Osoby, która zmieniła tak wiele, zainspirowała całą branżę i która… właśnie od nas odeszła. Jedno jest jednak pewne - pamięć o niej w branży OZE nie zaginie. Pozwólcie mi powiedzieć dlaczego.
Podziel się
Ten dzień pamiętam bardzo dobrze. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak wiele zmieni w moim życiu. Nie była to inspiracja fantastycznym widokiem z zapory wodnej, nie był to też gejzer geotermalny strzelający wysoko w niebo. Nie. To był zwykły dzień w Krakowie, gdzieś na zapleczu zakładu produkcyjnego. Gdzieś, gdzie powstawały pompy ciepła, wówczas jedne z pierwszych w Polsce. Otworzyły się drzwi, zobaczyłem uśmiech i usłyszałem słowa “nazywam się Jarosław Kotyza i to ja mam kolegę przeszkolić z pomp ciepła”. Jak się okazało w kolejnych latach, przeszkolenie odbyłem nie tylko z pomp ciepła, ale też, a może przede wszystkim, z przyjaźni, radości życia i co najważniejsze: poczucia misji.
Misja: odnawialne źródła energii
Mija kilka lat. Razem z Jarkiem przemierzamy polskie drogi, wtedy jeszcze bez znacznego udziału w nich autostrad. Za nami powstają pierwsze instalacje z gruntowymi pompami ciepła. Co ciekawe, połowa pracy to zniechęcanie potencjalnych inwestorów. Bo Jarek jak mantrę wszystkim powtarza: przygotuj swój dom, dociepl go, potem pomyśl o pompach ciepła. W głębi ducha niepokoję się ilością odrzuconych możliwości w połączeniu z rozbrajającą szczerością wspólnika. Potem to doceniam. Szczególnie, kiedy pojawiają się pierwsze polecenia. Szkołą życia dla nas staje się podwarszawska willa z lat trzydziestych. Kompleksowa modernizacja, zmiana ogrzewania na płaszczyznowe, użeranie się z wiecznie spóźnionymi podwykonawcami budowlanymi, a na koniec pompa ciepła, którą producent przez pomyłkę wysyła w inne miejsce. Do nas trafia model o mniejszej mocy. Inwestor patrzy nieufnie: może specjalnie podmienili jednostkę? Dopiero list z przeprosinami skandynawskiego producenta oraz przybycie właściwej jednostki załatwia sprawę. Przynajmniej dla mnie.
Ale dla Jarka to mało. On dopiero się rozkręca, chce integrować raczkującą branżę pomp ciepła. Nie jest to jeszcze dobry biznes, mało instalacji, a te które się pojawiają, są bardzo drogie. On jednak widzi przyszłość dla tej technologii, wciąga mnie w tworzenie grupy roboczej przy parku naukowo-technologicznym. Stajemy przed poważnym wyzwaniem, jak zaprosić do wspólnego stołu konkurentów? Przepisem okazuje się spełnienie dwóch warunków: neutralny grunt oraz osoba lubiana przez wszystkich, a więc Jarek Kotyza i Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie. Przy stołach spotykają się osoby walczące na co dzień o raczkujący wówczas w Polsce rynek pomp ciepła. Właściwa osoba na właściwym miejscu: Jarek swoim pozytywnym charakterem rozwiewa wszelkie wątpliwości. Namawia do budowy współpracy, standardów w branży i wymiany doświadczeń. Pod jego przewodnictwem powstaje grupa robocza w Katowicach, spotykają się czołowi producenci, projektanci i firmy wykonawcze. Z tego zalążka powstanie chwilę później Polska Organizacja Rozwoju Technologii Pomp Ciepła. Organizacja budująca mocne standardy techniczne, przyczyniająca się do gwałtownego rozwoju pomp ciepła w Polsce. To doskonała baza do powstającej wtedy, a dziś dynamicznie rozwijającej się branży OZE.
Misja: media
Jest rok 2006. Zakładamy czasopismo GLOBEnergia. Jarek jako pierwszy naczelny szybko nawiązuje kontakty. Nie spotykam osób, które go nie lubią. Szerokie kontakty w świecie nauki to dostęp do materiałów oraz pierwszych reklamodawców. Buduje się zespół, buduje się współpraca z AGH w Krakowie. Najważniejsze przed nami, czyli spotkania w całej Polsce ze środowiskami zainteresowanymi OZE. Ruszają konferencje samorządowe, branżowe, spotkania z inwestorami. Wszędzie ten sam przekaz - stawiajcie na OZE! Dyskusje nad rozwojem energetyki trwają nawet do rana. Pompy ciepła, biomasa, wiatr, fotowoltaika, biogaz - tematów jest sporo. Temu wyzwaniu Jarek poświęca wiele: pracy, energii oraz czasu prywatnego. Bez niego nie spotkalibyśmy tylu fantastycznych osób, nie spotkalibyśmy naszych czytelników!
Misja: edukacja
Mijają kolejne lata. Jarosław Kotyza po propozycji profesora Wojciecha Góreckiego staje przed zadaniem stworzenia ośrodka Odnawialnych Źródeł Energii dla Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Podejmuje to zadanie kończąc medialne wyzwania. Pod Krakowem powstaje imponujący ośrodek “Centrum Zrównoważonego Rozwoju i Poszanowania Energii WGGiOŚ AGH w Miękini”. To jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze miejsce dla badań pomp ciepła w Polsce. Pod kierownictwem Jarosława Kotyzy powstaje doświadczony zespół, oparty o trzon jakim jest duet doktora Grzegorza Pełki i doktora Wojciecha Lubonia. Wszyscy, którzy znają branżę pomp ciepła doskonale znają ośrodek w Miękini. W 2021 roku, pod patronatem Ministra Klimatu i Środowiska powstaje tam w 2021 r. Hub Naukowo-Technologiczno-Biznesowy dla badań, promocji, rozwoju i wykorzystania odnawialnych źródeł energii, ze szczególnym uwzględnieniem pomp ciepła.
Misja: dobre życie
Przychodzi rok 2022. Jarosław Kotyza zostaje laureatem Trendera, wyróżnienia dla czołowych postaci OZE Kongresu Trendów Energetycznych. Obserwatorzy widzą jego dokonania na rzecz rozwoju pomp ciepła, geotermii oraz rozwoju nowoczesnego ośrodka AGH. Ja, jako redaktor naczelny i cały nasz zespół GLOBENERGIA widzimy znacznie więcej. Jarek Kotyza - człowiek zawsze uśmiechnięty i co nie jest figurą retoryczną, człowiek o szczerym sercu. Zawsze mogliśmy liczyć na dobre słowo. Potrafił zebrać branżę, która konkurując potrafiła współpracować. Człowiek, który dzielił się chętnie wiedzą, Człowiek, na którego można było liczyć zawsze i wszędzie. Jarek zawsze łączył, nigdy dzielił.
Jarosław Kotyza odszedł w wieku 52 lat. Dla nas o 50 lat za wcześnie. Wybiegał zawsze do przodu, był zawsze dwa kroki przed innymi. Był naszym wsparciem i radością wspólnej pracy. Będziemy tęsknić,
Grzegorz Burek
redaktor naczelny