Czy KE pozwoli przeznaczyć pieniądze na polski atom? Ekspert komentuje

W ostatnim czasie pojawiły się doniesienia dotyczące kontroli, jaką Komisja Europejska przeprowadzi nad pomocą finansową, którą polski rząd chce przeznaczyć na budowę elektrowni jądrowej. Mowa o kwocie 60 mld złotych, których wydatkowanie właśnie znajduje się pod lupą unijnego organu. Jak zaznacza Tomasz Wiśniewski z Pracowni Finansowej, decyzja KE nie jest niczym niezwykłym przy tak kosztownych inwestycjach jak budowa bloków jądrowych.

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

  • Komisja Europejska prowadzi szczegółowe postępowanie w sprawie pomocy publicznej dla polskiej elektrowni jądrowej, co wynika z ogromnych kosztów inwestycji (45 mld euro). Podobne kontrole miały miejsce w przypadku projektów takich jak Hinkley Point C w Wielkiej Brytanii.
  • Tomasz Wiśniewski wskazuje, że energia z atomu może być droższa niż z OZE, nawet przy długich kontraktach różnicowych sięgających 60 lat, co budzi pytania o konkurencyjność takiej strategii w dłuższym horyzoncie czasowym.
  • Planowane uruchomienie pierwszego bloku elektrowni w Lubiatowie-Kopalinie w latach 30. XX wieku ma być kluczowym etapem wprowadzania technologii jądrowej w Polsce, definiując "gotowość handlową" jako początek sprzedaży energii i wdrożenie mechanizmów finansowych.

Co dalej z unijnym postępowaniem w sprawie polskiego atomu?

O uruchomieniu “poszerzonego postępowania” w sprawie przyznania pomocy publicznej na polskie bloki jądrowe pisaliśmy w drugiej połowie grudnia. Analiza inwestycji w Lubiatowie-Kopalinie przez Komisję Europejską wciąż trwa. Wobec tego warto się zastanowić, skąd w ogóle wzięła się decyzja unijnego organu, aby poddać sprawę analizie. W końcu o podobnych kontrolach w kwestii finansowania budowy elektrowni innego typu nie słyszymy. Komentarza w tej sprawie udzielił nam Tomasz Wiśniewski z Pracowni Finansowej

- Osobiście za główny powód nadzoru UE wskazałbym po prostu wielkość kapitału potrzebnego do uruchomienia elektrowni jądrowej. Dokładnie tak samo przebiegała budowa bloku jądrowego Hinkley Point C w Wielkiej Brytanii, gdy ta jeszcze była członkiem Unii. Ciekawe jest to, że tam też stosowano kontrakt różnicowy, a nawet pojawiły się kraje, które próbowały zablokować pozytywną decyzję KE. Pomoc publiczna UE to ogromny budżet, na który składają się wszyscy. Elektrownia jądrowa wycina spory kawałek tego „tortu”, więc oczywiste jest, że struktury unijne i kraje Europy będą patrzeć na to, jak wydawane są pieniądze – twierdzi Wiśniewski.

Inwestycje energetyczne w inne źródłą niż atom również nierzadko obciążone są wielkimi kosztami. Ktoś mógłby zwrócić uwagę, że o kontrolowaniu przez KE wsparcia dla elektrowni węglowych czy OZE nie słyszymy często w mediach. Co na to Wiśniewski?

- To że nie słyszymy, nie znaczy że nie toczą się takie postępowania. W kwestii corocznych dopłat do górnictwa w Polsce także toczy się postępowanie. Jest to prawdopodobnie niedozwolona pomoc publiczna dla części podmiotów, które otrzymują dotacje na poziomie 7 mld zł. Trwają konsultacje programu złożonego przez polski rząd z wiceprzewodnicząca komisji europejskiej – może się nie zgodzić na akceptację. Ponieważ konkurencyjność na rynku europejskim może zostać naruszona. Gdyby ta pomoc publiczna została uznana za nielegalną mogłoby to spowodować konieczność jej zwrotu i niekontrolowaną upadłość wszystkich spółek węglowych.

Czy prąd z elektrowni jądrowej będzie “astronomicznie drogi”?

Jednym z najczęściej podnoszonych aspektów finansowania elektrowni jądrowych jest długość kontraktów różnicowych, sięgająca nawet 60 lat. Tomasz Wiśniewski wyjaśnia, że taki okres jest konieczny, by uniknąć jeszcze większych kosztów energii jądrowej:

- W innym wypadku droga energia z elektrowni jądrowej byłaby jeszcze droższa. Atom jest według raportów LCOE i wielu badań droższy niż energia z OZE, i to uwzględniając cały okres eksploatacji. Bez tego założenia staje się astronomicznie drogi. Gdyby kontrakt różnicowy został podpisany na 30 lat, musiałby mieć bardzo wysoką cenę, by budowa elektrowni jądrowej się kalkulowała. Oznacza to, że na progu nowego stulecia dalej będziemy musieli płacić za energię z elektrowni jądrowej, nawet gdy w systemie będzie dostępna energia o niższej cenie – mówi Tomasz Wiśniewski. – Wiele razy apelowałem, by zastanowić się, jak będzie wyglądał rynek energetyczny po roku 2040 i po roku 2050. Autorzy Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu oraz zwolennicy energetyki jądrowej nie uwzględniają, że gospodarka i przemysł nie zatrzymają się w połowie wieku. Dalej na rynek będzie wchodzić tańsze i coraz bardziej wydajne OZE, tymczasem KPEiK zakłada, że nagle przed rokiem 2040 udział OZE w produkcji energii spadnie, by zrobić miejsce na atom – dodaje ekspert

Kiedy polskie bloki jądrowe zaczną funkcjonować?

W kontekście polskiej elektrowni jądrowej Lubiatowo-Kopalino, planowanej na drugą połowę lat 30., szacowany koszt inwestycji wynosi 45 mld euro. Wnioski z Brukseli wskazują, że gotowość elektrowni zostanie osiągnięta wraz z uruchomieniem pierwszego bloku.

- Gotowość elektrowni może być różnie interpretowana. W energetyce niektórzy określają farmę podłączoną do sieci jako “gotową”, inni zaś dopiero po sprzedaży pierwszych kilowatogodzin energii – tłumaczy Tomasz Wiśniewski. 

W przypadku projektu Lubiatowo-Kopalino gotowość handlowa, czyli moment rozpoczęcia sprzedaży energii, będzie oznaczała uruchomienie mechanizmu różnicowego i początek pełnego wdrożenia technologii jądrowej w Polsce. “Dlatego właśnie na ten moment określono gotowość elektrowni. Dodatkowo uruchomienie pierwszego bloku będzie również dowodem na udane wdrożenie nowej technologii w naszym kraju”, podkreśla ekspert Pracowni Finansowej.

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia