Czy polska energetyka dojrzała do taryf dynamicznych? Ekspert: “Konsument musi podjąć świadomą decyzję”

Taryfy dynamiczne obowiązują w naszym kraju już ponad miesiąc. Ciężko jednak powiedzieć, że oferowane w związku z nimi propozycje sprzedawców energii są korzystne dla konsumentów. Z czego wynika tak surowa ocena? I co można zrobić, aby dynamiczne rozliczanie stawek za prąd miało w naszym kraju sens? Podczas ostatniego odcinka naszego Energetycznego Talk Show wypowiedział się o tym Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat.

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

Podziel się

Jakie są polskie taryfy dynamiczne?

Taryfy dynamiczne szczegółowo omówiliśmy w tym artykule. W skrócie: jest to sposób rozliczania cen energii oparty na cenach z Towarowej Giełdy Energii. W praktyce oznacza to, że stawka za prąd zmienia się w zależności od godziny, w której go zużywamy. Teoretycznie takie rozwiązanie miało uwolnić rynek energetyki, zachęcić odbiorców do śledzenia cen i wykorzystywania energii wtedy, kiedy jest najtańsza. W praktyce polscy sprzedawcy naliczyli w związku z taryfami dynamicznymi szereg opłat handlowych, które mogą czynić taki wariant mniej atrakcyjnym niż np. klasyczna taryfa G11 czy G12. W zalinkowanym wyżej artykule przyglądamy się bardziej dogłębnie propozycjom różnych polskich sprzedawców i sprawdzamy, ile potencjalnie może wynieść rachunek za prąd po przejściu na taryfy dynamiczne.

O ocenę polskich taryf dynamicznych poprosiliśmy Michała Hetmańskiego, prezesa Fundacji Instrat.

- Mam w sobie dwa wilki: z jednej strony jestem wielkim fanem taryf dynamicznych. Dzięki nim możemy umożliwić ludziom korzystanie z niskich cen energii elektrycznej. Moglibyśmy obniżyć ich rachunki, zwiększyć konkurencję i korzyści dla konsumentów. Tych wszystkich klientów, którzy nie mają fotowoltaiki, a korzystają z pomp ciepła czy ładują samochody elektryczne powinniśmy podłączyć do taryf dynamicznych – zaczął pozytywnie Hetmański. – Ale mam też w sobie drugiego wilka, którzy spojrzał na oferty taryf dynamicznych i jest załamany. Miały być korzyści, a wychodzi na to, że nia mamy wystarczającej konkurencji.

Hetmański określił ofertę taryf dynamicznych proponowaną przez polskich sprzedawców jako skierowaną zbyt mało “frontem do klienta”. W sytuacji postawienia przed wyborem, mało który odbiorca zdecyduje się przejść na dynamiczne naliczanie stawek, gdyż jest to najzwyczajniej w świecie nieopłacalne. Tymczasem w Polsce wciąż znaczna większość osób nie posiada np. fotowoltaiki, która może służyć zmniejszeniu rachunków za prąd. Taryfy dynamiczne mogłyby pełnić dla nich taką funkcję, jednak nie w takiej formie, w jakiej są oferowane dzisiaj.

Problemem sieciowa część rachunków

Sporym problemem może okazać się stawka za przesył prądu w formie dynamicznej. Zdaniem Hetmańskiego już w przeciągu najbliższych kilkunastu miesięcy jesteśmy w stanie sprowadzić tę cenową część rachunku za prąd do atrakcyjnych dla konsumenta poziomów. Nadal jednak pozostaje kwestia różnorodnych opłat sieciowych, które sprzedawcy dokładają do rachunku aby się zabezpieczyć.

- W sprawie tej części sieciowej musielibyśmy naprawdę dużo zrobić, żeby już za kilka lat wdrażać w kolejnych taryfach elementy dynamicznego odniesienia, po to żeby pomóc nie tyle konsumentom, ale sieciom – twierdzi Hetmański. – Zmiana stawek sieciowych w zależności od obciążenia działa na korzyść sieci. Bardzo często słyszymy o tym, że operatorzy sieci dystrybucyjnych mówią: Nie podłączymy więcej fotowoltaiki na waszym osiedlu, bo nasze sieci są przeciążone. A co gdybyśmy powiedzieli: Za pobór energii elektrycznej w trudnych momentach pobieramy więcej pieniędzy. Powinniśmy wysyłać takie mechanizmy, oparte bardzo często na prostych obliczeniach.

Potrzebne zabezpieczenia i świadomość konsumencka

Do przejścia na taryfy dynamiczne nie zachęca też ryzyko. Jedynym sprzedawcą w Polsce, który wprowadził w swojej ofercie w ramach tej taryfy cenę maksymalną było PGE. Konsument ma prawo obawiać się różnych losowych zdarzeń i nagłych kryzysów energetycznych, przez które jego rachunki mogą nagle gwałtownie skoczyć. W takiej sytuacji bardziej korzystne wydaje się pozostanie w wariancie klasycznym, zwłaszcza że jeszcze do końca roku obowiązuje rządowy mechanizm mrożenia cen energii. Czy takie mechanizmy zabezpieczające mogą się pojawić?

- Ja jestem zwolennikiem takich rozwiązań – mówi Hetmański. – Kto jednak wyłoży za tę energię, pobieraną np. powyżej jakiegoś limitu? Państwo? Operator? Kto weźmie na siebie to ryzyko – dodaje.

- Pozwolę sobie wyrazić taki pogląd, że być może faktycznie nie jesteśmy wystarczająco dorosłym rynkiem, żeby uwolnić ludzi i powiedzieć im: Patrzcie na wasze zużycie energii elektrycznej, bo jak ceny będą dzisiaj wyższe przez kilka godzin, to wy za tę jedną godzinę zapłacicie jak za dwa-trzy dni w ciągu całego miesiące. Potrzebna jest większa świadomość zbudowana u konsumentów i jakaś forma ochrony dla nich – ocenia prezes Instratu. – To jest pewien bilans korzyści i kosztów, który trzeba zaprezentować konsumentowi, ale on musi podjąć świadomą decyzję.

Więcej na temat dynamicznych taryf za energię elektryczną posłuchacie w najnowszym odcinku naszego Energetycznego Talk Show.

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia