Decentralizacja sieci – szansa czy zagrożenie?
Ograniczenia infrastrukturalne sieci elektroenergetycznych stanowią jedno z największych wyzwań, przed którymi stoi polska transformacja energetyczna. Duża nadzieja jest pokładana w decentralizacji systemu, co jednak nie jest rozwiązaniem ani prostym, ani idealnym. O szansach i zagrożeniach decentralizacji dyskutowano w piątek 6 października podczas sesji „Sieci i system elektroenergetyczny wobec wyzwań transformacji”, będącej częścią konferencji PRECOP28.
Podziel się
System elektroenergetyczny nie przeszedł gruntownej przemiany od początków swojego istnienia, czego jednak nie można powiedzieć o źródłach energii. Energia jądrowa czy rozproszone elektrownie energii odnawialnej stanowią ogromną rewolucję dla systemu energetycznego, na którą sieci przesyłowe nie do końca są przygotowane, co rodzi rozmaite problemy.
Problemy polskich sieci
Przede wszystkim podczas budowy sieci nikt nie przewidywał tak pokaźnego rozwoju OZE oraz tego, że energia będzie płynąć w obie strony. W związku z tym przepustowość stanowi dużą barierę dla dalszego rozwoju energetyki odnawialnej.
W Polsce problemem jest również relatywnie gorzej rozbudowana sieć przesyłowa na północy kraju, co wynika z faktu, że historycznie nie był to rejon przemysłowy oraz nie znajdowały się tam źródła wytwarzania. W związku z tym od 10 lat PSE prowadzi masowy program inwestycyjny, którego celem jest rozbudowa i odbudowa sieci zwłaszcza w tym rejonie. Rozwiązaniu tego problemu ma również pomóc wprowadzenie specjalnych stref energetycznych na północy kraju.
Problem z sieciami przesyłowymi nie wynika jednak tylko z tego, że są stare, czy jest ich mało - warto podkreślić, że źródeł OZE jest po prostu bardzo dużo, co samo w sobie jest wyzwaniem. Szacuje się, że Polska w szczytowych momentach produkcji dysponuje aż 25 GW mocy z elektrowni wiatrowych i słonecznych.
Czy jednak decentralizacja rozwiąże ten problem? A może sieć działa dobrze i nie powinna być decentralizowana, lecz powinniśmy dopasować do niej nowe źródła generacyjne?
Decentralizacja, ale nie w całości
Grzegorz Wiśniewski, prezes zarządu EC BREC Instytutu Energetyki Odnawialnej opowiedział się jednoznacznie za decentralizacją, wskazując jej istotną rolę w zakresie bezpieczeństwa.
“Nie sądzę, że we współczesnym świecie, przy technologiach generacji rozproszonej model scentralizowany odpowiada naszym potrzebom i możliwościom technologicznym. (...) Nie uważam, że we współczesnym świecie przy zmianach klimatu czy ekstremalnych zmianach pogodowych jest to bezpieczne” - stwierdził.
Prezes IEO powołał się również na sytuację w Ukrainie. Rosyjski atak na elektronie centralne doprowadziły do potężnego kryzysu energetycznego, jednak dzięki temu, że w niektórych regionach kraju znajdują się farmy słoneczne oraz wiatrowe, Ukraińcy mogą liczyć na chociaż kilka godzin dostaw energii. Grzegorz Wiśniewski przekonuje, że również Polska nie powinna wiązać swojej koncepcji bezpieczeństwa i suwerenności z modelem centralnej elektrowni.
Decentralizacja nie tylko zagwarantuje większe bezpieczeństwo, ale będzie również tańsza. Polityka energetyczna Polski i Krajowy Plan Działania na Rzecz Energii i Klimatu przewiduje przeznaczyć do 2040 roku 700 mld zł na źródła energii i 500 mld na modernizację sieci. Wiśniewski szacuje, że tylko te koszty podniosą koszty energii o 7-9%. Okazuje się jednak, że tak wysoka kwota wynika ze struktury kosztów sieci.
“Struktura wynika z tego, że są tam źródła scentralizowane, które pochłaniają gros kosztów rozwoju sieci. Można się zastanowić, czy nie da się tego zrobić taniej, dzięki generacji rozproszonej” - stwierdził Grzegorz Wiśniewski.
Podkreśla jednak, że aby przeprowadzić sprawną decentralizację, musimy najpierw stworzyć mechanizmy, które tę decentralizację umożliwiają.
Czy jednak decentralizacja nie oznacza przerzucenia odpowiedzialności i kosztów bezpieczeństwa kraju na jednostki?
“Zawsze jest niebezpieczeństwo pasożytowania, jechania na gapę - dlatego powinno na początku działać prawo wartości. Energia powinna mieć swoją cenę właściwą, adekwatną, opartą na kosztach i umiarkowanej marży w każdym punkcie sieci. Uważam, że nie ma lepszego rozwiązania pasażerów na gapę jak rynek energii. Druga strona medalu, to regulator. Regulator przede wszystkim powinien pilnować marż i być strażnikiem, który eliminuje zachowania pasożytnicze i pilnuje, że energia nie jest marnowana, pod pozornymi hasłami bezpieczeństwa” - dodaje.
Oznacza to zatem, że nawet w zdecentralizowanym systemie powinien istnieć pewien centralny regulator, który stoi na straży porządku.
Problem kosztów osieroconych
Agnieszka Okońska, członkini zarządu Stoen Operator (E.ON Group) wskazała również na pewne zagrożenia, z którymi wiąże się decentralizacja. Duży problem mogą stanowić koszty osierocone, czyli koszty ponoszone przez operatora, które trudno mu odzyskać z powodu wprowadzenia konkurencji, zmian polityki lub innych nieprzewidzianych czynników. W kontekście energetyk, może to obejmować sytuacje, w których inwestycje w infrastrukturę energetyczną, takie jak elektrownie czy sieci przesyłowe, stają się nieekonomiczne lub przestarzałe z powodu zmian w regulacjach, technologii, polityce energetycznej lub rynkowej konkurencji.
Wprowadzenie decentralizacji będzie oznaczało, że tak długo jak tego typu system będzie dawał przychód, wszyscy uczestnicy będą zadowoleni, jednak problem pojawi się, gdy będzie trzeba wyłożyć fundusze na ich modernizację lub naprawę.
Jak wskazuje Agnieszka Okońska, z tego powodu dystrybucja energii jest obszarem regulowanym, i po to jest w rękach przedsiębiorstw, które co do zasady nie mają możliwości upaść, by ktoś ją utrzymywał.
W systemie zdecentralizowanym problemem będą również naturalnie występujące nierówności, które wynikają z tego, że jedne sieci będą zarządzane lepiej a drugie gorzej, co może wpłynąć na płynność energetyczną danych regionów. Oznacza to, że w przyszłości będą konieczne regulacje, które takie zjawisko będą ograniczać.
Operator systemu przesyłowego musi zostać
Paneliści byli zgodni co do tego, że nawet w najbardziej zaawansowanym scenariuszu decentralizacji, pewne centralne podmioty muszą zostać. Jednym z nich jest operator systemy przesyłowego, którego nie da się zastąpić ani technologią blockchain, ani sztuczną inteligencją.
Konieczność zachowania operatora systemu przesyłowego wynika z faktu, iż centralne bilansowanie rynku jest tańsze niż bilansowanie w częściach, na co zwrócił uwagę Leszek Jesień, dyrektor Departamentu Współpracy Narodowej Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
“Jeśli założymy, że w każdej gminie i domu musimy mieć magazyn, to będzie on musiał być w stanie pokryć zapotrzebowanie energetyczne na 3, czy nawet 4 tygodnie, gdy nie wieje i nie świeci. Chodzi zwłaszcza o okres między 15 grudnia a 15 stycznia. Koszt zachowania rezerwy krótkiej jak i koszt zachowania rezerwy systemowej będzie tak duży, że przyda się taki podmiot jak operator, który będzie współpracował z dystrybutorami, bo będzie po prostu taniej” - stwierdza.
Oznacza to, że decentralizacja systemu elektroenergetycznego to kierunek, z którego nie da się zawrócić, jednak należy modulować jego formę. Koszt modernizacji sieci jest zawrotny i wynosi aż pół biliona złotych, jednak warto pamiętać, że w ciągu ostatnich 10 lat Polska zarobiła aż 100 mld zł na handlu uprawnieniami do emisji. Gdyby te pieniądze zostały zainwestowane w modernizację sieci, w 20% byłyby już gotowe.