Jak naprawić polski system dystrybucji energii prawie za darmo? 

W związku z dynamicznym rozwojem odnawialnych źródeł energii polskie sieci dystrybucyjne stoją przed koniecznością modernizacji, ponieważ ich obecna przepustowość jest niewystarczająca. Szacuje się, że koszt takiego remontu ma wynosić 500 mld zł. Drugi problem stanowi recesja energetyczna, którą obecnie obserwujemy w Polsce. Zmniejszenie zapotrzebowania na prąd również stawia nas przed wyzwaniem dostosowania sieci do dynamicznie zmieniających się potrzeb konsumentów. Jak można się z nim zmierzyć? Na to pytanie odpowiada Bernard Swoczyna, główny ekspert fundacji Instrat.  

Zdjęcie autora: Magdalena Mateja-Furmanik

Magdalena Mateja-Furmanik

Redaktorka portalu GLOBEnergia

Podziel się

Wyzwania związane z recesją 

Zgodnie z raportem fundacji Instrat zużycie energii elektrycznej w Polsce spada. Całościowa konsumpcja spadła o 4%, zużycie energii w przemyśle obniżyło się o 11%, a produkcja elektrowni węglowych zmniejszyła się aż o 20%. Jakie wyzwania stawia taki stan rzeczy przed polskim systemem elektroenergetycznym? 

Jak wskazuje Bernard Swoczyna podstawą będzie zwiększenie elastyczności systemu elektroenergetycznego, czyli zdolności zarówno przechwytywania prądu, który jest dostępny w elektrowniach słonecznych i wiatrowych, jak i odpowiedzi odbiorców. Ekspert wskazuje, że tylko dzięki inteligentnemu zarządzaniu jesteśmy w stanie bardziej efektywnie zagospodarować dostępną energię, znacznie zmniejszając marnotrawstwo. Jednocześnie optymalizacja zarządzania systemem jest praktycznie bezkosztowa. 

Jak należy zmodyfikować zachowania odbiorców, by przystosować się do obecnej sytuacji energetycznej?   

“Na naszych drogach będzie pojawiać się coraz więcej samochodów elektrycznych, które jednak nie muszą być zasilane cały czas. Pełne naładowanie samochodu elektrycznego wymaga tyle prądu, ile przeciętna rodzina zużywa w tydzień, jednak samochód nie musi być ładowany codziennie. Jeśli będziemy z niego korzystać tak jak przeciętna rodzina, to wystarczy, że będzie ładowany raz w tygodniu w momencie gdy będziemy mieli dużo prądu z odnawialnych źródeł energii. Podobnie z pompami ciepła. W domu, który jest dobrze ocieplony, ogrzewanie można wyłączyć w ciągu doby nawet na kilka godzin, a temperatura nie spadnie w sposób zauważalny. Poprzez mądre sterowanie jesteśmy w stanie bardzo pomóc systemowi elektroenergetycznemu, a jednocześnie nic to nas nie kosztuje i nawet nie odczujemy tej zmiany” - zauważa Bernard Swoczyna. 

Jak jednak zachęcić konsumentów do modyfikacji swoich przyzwyczajeń?

Klucz - taryfy dynamiczne

Trudno jednak oczekiwać, że konsumenci masowo będą zmieniać swoje nawyki tylko po to, by bezinteresownie pomóc systemowi elektroenergetycznemu. Oczywiście nie jest to wykluczone - jeśli w patriotycznym geście chcemy odciążyć nadwyrężony system elektroenergetyczny możemy zaplanować zużycie energii w oparciu o szacowane godziny szczytu dostępne na stronie pse.pl. Paski PSE podpowiedzą nam w jakich godzinach najlepiej używać, a w jakich oszczędzać energię.

W praktyce jednak by zmiana zachowań osiągnęła odpowiednią skalę, konieczne będzie wprowadzenie taryf dynamicznych, z którymi wiążą się korzyści finansowe dla konsumentów używających energii w momentach, gdy jest jej zbyt dużo w systemie.  

Taryfy dynamiczne w Polsce

Taryfy dynamiczne zostaną wprowadzone w Polsce od 2024 roku. Obecnie z powodzeniem funkcjonują w takich krajach jak Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja czy Austria. 

-Taryfy dynamiczne to rozwiązanie, w którym cena prądu w danej godzinie jest zmienna i zależy np. od tego, ile mamy dostępnego taniego prądu z elektrowni wiatrowych i słonecznych. Takie zarządzanie wspierałoby tych, którzy potrafiliby elastycznie zarządzać swoim popytem. Jeśli mówimy o przemyśle, to produkcja pewnych wyrobów, które wymagają dużo prądu, po prostu byłaby przesuwana na te godziny i te dni kiedy ten prąd jest tańszy i lepiej dostępny  - wyjaśnia Bernard Swoczyna.                    

Konsumentom rozliczanym w oparciu o taryfy dynamiczne będzie się opłacać korzystać z prądu, gdy będzie on najtańszy, co naturalnie doprowadzi do zmiany nawyków konsumenckich. By jeszcze uatrakcyjnić przejście na taryfy dynamiczne, redakcja Globenergia w ramach tzw. czteropaku PV proponuje, by prosument miał możliwość wypłaty 100% nadwyżki depozytu w postaci pieniężnej, co pozwoli mu zarabiać na posiadanej instalacji. Perspektywa możliwości uczynienia z instalacji źródła dochodu pasywnego zwiększy również atrakcyjność inwestycji w magazyny energii, które również są kluczowe dla sprawnej modernizacji systemu elektroenergetycznego. 

Ponownie warto zwrócić uwagę na fakt, że zmiana przepisów na korzystniejsze dla prosumentów również nic nie kosztuje. W obecnym kształcie przepisów - czyli w tzw. net-billingu - wyprodukowana nadwyżka energii przechodzi do depozytu prosumenckiego, z którego można opłacać tylko niektóre składniki faktury. Mało tego - w przypadku niewykorzystania całości zgromadzonego depozytu, aż 80% przepada w kolejnym roku rozliczeniowym. Taka sytuacja jest osobliwa, zważywszy na fakt, że wyprodukowana przez prosumenta energia przechodzi na konto zakładu energetycznego, który czerpie z niej korzyści majątkowe. Oznacza to, że prosumentów można zachęcić do inwestycji w magazyny energii przy pomocy ich własnych pieniędzy jeśli tylko przepisy zezwolą na to, by mogli z nich mieć pełny użytek. 

Rewolucja w magazynowaniu energii?      

Bernard Swoczyna zaznacza, że w zwiększenie udziału magazynów energii jest ważnym elementem zwiększania elastyczności polskiego systemu elektroenergetycznego. 

Jak zauważa:

“Potrzebujemy różnorodnych technologii energetycznych. W przypadku energetyki jądrowej za kilka, kilkanaście lat może powstać taki problem, że nie zawsze będzie ona potrzebna. W pewnych godzinach, w pewnych dniach elektrownie słoneczne i wiatrowe będą nam zapewniały wystarczającą ilość prądu, a elektrownia jądrowa, która jest droga w budowie i nie zawsze daje się szybko i łatwo włączyć i wyłączyć, może nie być idealnie dostosowana do tej sytuacji, z którą w Polsce będziemy mieć do czynienia już za kilka lat. Na pewno bardzo dobrym pomysłem w tej sytuacji są magazyny energii, dlatego, że pozwalają z jednej strony złapać i przechować nadwyżkę prądu z paneli słonecznych, a z drugiej mogą bardzo szybko odpowiadać na zwiększone zapotrzebowanie na prąd.

Jak wspomniano już wcześniej, jeśli przepisy zostaną zmienione na takie, w których prosument może swobodnie zarabiać na nadwyżce wyprodukowanej energii, zdecydowanie zwiększy to opłacalność inwestycji w fotowoltaikę wraz z magazynem. Obecnie jednak koszt magazynu jest bardzo wysoki i stanowi od 30 do nawet 80 tys. zł. co dla wielu stanowi kwotę zaporową nawet po skorzystaniu z dofinansowania w ramach programu Mój Prąd, które maksymalnie może wynosić 16 tys. zł. By zwiększyć atrakcyjność magazynów energii, rząd powinien rozważyć udostępnienie dodatkowych środków na tego typu inwestycję. 

Zwiększenie dofinansowań do magazynów energii nie klasyfikuje się jako rozwiązanie “praktycznie darmowe” jednak wciąż w porównaniu do kwoty, jaka jest potrzebna na modernizację centralnie zorganizowanych sieci dystrybucji, czyli 500 mld zł, decentralizacja tychże sieci poprzez przydomowe magazyny energii będzie zdecydowanie tańsza, na co zwrócił uwagę Grzegorz Wiśniewski, prezes zarządu EC BREC Instytutu Energetyki Odnawialnej podczas konferencji PRECOP28.

Partie opozycyjne podczas kampanii wyborczej mówiły o konieczności naprawy net-billingu. Jak będzie to wyglądać w praktyce? Z pewnością będziemy to śledzić. 

Zdjęcie autora: Magdalena Mateja-Furmanik

Magdalena Mateja-Furmanik

Redaktorka portalu GLOBEnergia