Japonia chce skończyć z importem surowców! Czas na reaktywację największej elektrowni jądrowej na świecie?
Japończycy potrzebują więcej czystej energii, ale wciąż pamiętają co wydarzyło się Fukushimie. Ostatnimi czasy powróciła dyskusja o ponownym uruchomieniu największej elektrowni jądrowej na świecie - japońskiej Kashiwazaki Kariwa. Czy 8,2 GW mocy jądrowej wróci do pracy?
- Obecnie największa elektrownia jądrowa na świecie pozostaje nieaktywna od 2011 r. Po katastrofie w Fukushimie Japończycy zdecydowali się na wyłącznie swoich mocy jądrowych.
- Od tamtej pory do generacji powróciło jedynie 21 z 33 nieaktywnych obiektów. Tymczasem Japonia oparła generację energii elektrycznej o importowane surowce.
- Wraz ze wzrostem kosztów takiej polityki energetycznej, Japonia wróciła do dyskusji o ponownym uruchomieniu największej elektrowni jądrowej na świecie - Kashiwazaki Kariwa.
Problemy japońskiej energetyki
Elektrownia Kashiwazaki Kariwa (KK) znajduje się na zachodnim wybrzeżu Japonii. To region znany z wietrznej pogody, obfitych opadów śniegu i produkcji Sake. Obecnie pozostaje także symbolem jądrowych ambicji Japonii sprzed dekady. Bezpośrednio po katastrofie w elektrowni Fukushima w 2011 r. Japonia wygasiła swoje moce jądrowe. Z czasem uruchomiła ponownie część obiektów, jednak sektor jądrowy nie działa już z taką pewnością jak przed katastrofą.
Od tamtej pory Japonia ma spore problemy z wydajnością energetyczną. Wyłączone bloki zastąpiła energią z paliw konwencjonalnych. Co jest nie tylko dalekie od japońskich celi klimatycznych, ale także od momentu inwazji na Ukrainę - po prostu drogie.
Japonia nie posiada własnych złóż, dlatego większość surowców energetycznych musi importować. Jak się okazuje na zakup węgla, LNG i innych surowców w zeszłym roku wydali więcej niż zarobili eksportując samochody. Było to około 172 mld dolarów. Około 70% generacji energii elektrycznej odbywa się za pośrednictwem tych importowanych paliw. Tymczasem 21 z 33 reaktorów jądrowych pozostaje wygaszonych.
Tamtejsze gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa są zmuszone do oszczędzania energii w okresach szczytowego zapotrzebowania. Jednocześnie uzależnienie kraju od paliw kopalnych grozi niedotrzymaniem postanowień klimatycznych. Wniosek jest jeden - Japonia potrzebuje nowego sposobu by zasilić swoją ogromną gospodarkę.

Co dalej z KK?
Elektrownia Kashiwazaki Kariwa miała być kluczowa w osiągnięciu pierwotnego celu 50% udziału energii jądrowej w japońskim miksie energetycznym do 2030 r. Jej moc - 8,2 GW - to obowiązujący rekord Guinness’a największej mocy w elektrowni jądrowej. To mniej więcej taki potencjał generacyjny, by zaspokoić zapotrzebowanie ponad 13 mln gospodarstw domowych. Mimo wszystko elektrownia wciąż pozostaje wyłączona, a cały potencjał marnuje się na rzecz importowanych surowców. Czy i kiedy może się to zmienić?
W 2017 r. dwa nieczynne reaktory w KK uzyskały zgodę krajowego organu nadzoru jądrowego na wznowienie działalności, jednak ani operator elektrowni, ani rząd nie ustalili daty, kiedy mogłoby to nastąpić. To dlatego, że plany wznowienia generacji w KK nie uzyskały jeszcze zgody władz lokalnych. Zgromadzenie regionalne prefektury Niigata, w której mieści się elektrownia, ma zebrać się w przyszłym miesiącu i dyskutować o ponownym wznowieniu działalności KK. To dopiero wtedy będzie wiadomo co dalej z inwestycją.
Jądrowy boom?
Japonia nie jest osamotniona w próbie ponownego rozwoju sektora jądrowego. International Atomic Energy Agency przewiduje w jednym ze swoich scenariuszy rozwoju, że światowe moce jądrowe mogą wzrosnąć o 24% do 2030 r. oraz o 140% do 2050 r. w stosunku do stanu z 2022 r. Biorąc pod uwagę, że obecnie przynajmniej 15 krajów buduje nowe reaktory przewidywania wydają się być w zasięgu. Tylko w samych Chinach budowane są 24 nowe reaktory. Jednocześnie Indie chcą potrojenia swojej mocy jądrowej do 2030 r, a bogata w zasoby Arabia Saudyjska rozpoczęła negocjacje z USA dotyczące rozwoju programu jądrowego.
Obecnie Japonia zakłada pozyskiwanie 20-22 % energii z sektora jądrowego do 2030 r. Wymagałoby to ponownego uruchomienia pozostałych 10 nieaktywnych reaktorów. Jednak nawet to byłoby tylko tymczasowym rozwiązaniem. Połowa obecnej floty jądrowej w Japonii zakończy swoją licencję operacyjną w ciągu najbliższej dekady. Japońska energetyka musi zrobić dużo więcej niż tylko przyspieszyć program ponownego uruchomienia.
Opracowano na podstawie: Bloomberg