Jutro wybory w USA. Co ich wynik może oznaczać dla energetyki?

  • Kamala Harris i Donald Trump mają różne podejścia do energetyki – Harris stawia na rozwój OZE i kontynuację polityki Bidena, podczas gdy Trump chce wspierać paliwa kopalne i uczynić z USA światowego lidera w produkcji energii.
  • Harris popiera dalszy rozwój zielonej energetyki, jednak wycofała się z zakazu frackingu, pokazując ograniczenia związane z polityką klimatyczną. Trump natomiast planuje likwidację wsparcia dla OZE, a także wycofanie USA z porozumienia paryskiego.
  • Polaryzacja społeczna i wewnętrzne podziały w partiach mogą utrudnić realizację planów energetycznych obu kandydatów, niezależnie od wyniku wyborów.
Zdjęcie autora: Maciej Bartusik

Maciej Bartusik

redaktor GLOBENERGIA

“Drill, baby, drill” – czy USA po wyborach będzie potęgą naftową?

Kamala Harris i Donald Trump pod względem polityki energetycznej mają w swoich programach pewien wspólny punkt – zmniejszenie cen energii dla Amerykanów. Kandydaci mają jednak różne pomysły na to, jak dojść do tego celu. Czytając program Trumpa w oczy rzucają się powtórzone wielokrotnie obietnice o uczynieniu z USA dominującego producenta energii w skali światowej. “Uwolnienie amerykańskiej energii” jak określa je Trump, ma doprowadzić do zmniejszenia inflacji i wzrostu ekonomicznego. Na czym miałoby polegać?

Trump chce oprzeć swoją politykę energetyczną na wydobyciu w USA gazu ziemnego oraz ropy. Już teraz Stany są największym producentem drugiego z tych surowców. Kadencja Bidena przyniosła amerykańskim koncernom naftowym rekordowe zyski. Jak zauważa Reuters, wynikało to mniej z działań samego Bidena, a bardziej sytuacji na świecie. Okres jego prezydentury przypadł na odbicie się globalnej ekonomii po pandemii. Ponadto inwazja Rosji na Ukrainę podniosła ceny ropy i gazu na świecie, co także miało wpływ na rekordowe zyski.

Trump i jego otoczenie twierdzi, że to jego rządy przygotowały podwaliny pod boom za kadencji Bidena, a kolejna kadencja będzie się wiązała z jeszcze większym rozwojem paliw kopalnych. Kandydat Republikanów opiera swoją retorykę głównie na zniesieniu licznych regulacji, które w jego mniemaniu ograniczają dalszy rozwój amerykańskiego przemysłu naftowego. Na wiecach z jego ust często pada slogan “Drill, baby, drill” (“Wierć, kochanie, wierć”). To hasło po raz pierwszy pojawiło się w retoryce Republikanów w 2008 roku i jest wyrazem poparcia tej partii dla prowadzenia kolejnych odwiertów naftowych.

Kamala na rozdrożu

Jeśli chodzi o Kamalę Harris, to z pozoru jej kampania wydaje się o wiele bardziej przyjazna czystej energetyce. Trump obiecuje przyspieszenia procedur i zniesienie regulacji w kwestii nowych odwiertów naftowych. Harris deklaruje te same działania, jednak w kierunku niskoemisyjnych inwestycji. Jak twierdzi kandydatka Demokratów na swojej stronie internetowej, gdy pracowała jako prokuratorka generalna, prowadziła sprawy przeciwko branży Big Oil, a także już jak zastępczyni Bidena, miała znaczący wpływ na wprowadzenie Inflation Reduction Act – programu rządowych dopłat, z których korzystają w dużej mierze niskoemisyjne inwestycje w OZE oraz elektromobilność.

Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na jej znaczące wycofanie się jeśli chodzi o postawę ofensywną wobec branży naftowej. Podczas poprzednich wyborów, gdy Harris walczyła o stanowisko wiceprezydentki, deklarowała ona chęć zbanowania frackingu (szczelinowania hydraulicznego) – kontrowersyjnej metody prowadzenia odwiertów naftowych, która choć zwiększa wydajność wydobycia, to może powodować zanieczyszczenie wód gruntowych. Podczas tegorocznej kampanii Harris jednoznacznie wycofała się z deklaracji sprzed czterech lat, okazując poparcie dla kontynuacji frackingu.

Poza powyższą zmianą nastawienia wobec kontrowersyjnej metody wydobywczej, Harris zdaje się dość jednoznacznie opowiadać za dalszym rozwojem zielonej energetyki. Inwestycje w OZE podczas prezydentury Bidena osiągnęły w USA rekordowy poziom, a jego wiceprezydentka deklaruje kontynuację tej polityki. Harris chce również utrzymać wspomniany wyżej Inflation Reduction Act, co do którego Trump ma jednoznacznie negatywny stosunek. Kandydat Republikanów wprost twierdzi, że anuluje wszystkie niewypłacone jeszcze dotacje w rama IRA. Jak jednak wskazuje Reuters, taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny. Likwidacja programu dopłat wymagałaby przegłosowania takiej decyzji w Kongresie, a wielu jego członków, w tym Republikanów, nie popiera takiego rozwiązania. Mało tego: z programu korzystają również firmy należące do kilku z najbliższych współpracowników Trumpa, w tym jego zięcia Jareda Kushnera.

Trumpa walka z wiatrakami

Dlaczego kandydat Republikanów tak mocno optuje za odwróceniem się od zielonych rozwiązań i uczynieniem z USA absolutnego dominatora naftowo-gazowego? Trump podczas swoich wieców wielokrotnie wypowiadał się negatywnie w stosunku do OZE. Zdaje się, że pod tym względem jego najgorszym wrogiem są turbiny wiatrowe. Trump wprost nazywa energetykę wiatrową “ściemą” (ang. “bullshit”) i określa ją najdroższym typem energii. Podczas październikowego wiecu w Pennsylwanii stwierdził, że turbiny są “rdzewiejące i obrzydliwe”, część z nich nie działa, a niektóre nawet się rozpadają.

“Walka z wiatrakami” Trumpa zdaje się mieć dodatkowy wymiar od kiedy w sierpniu z wyścigu prezydenckiego wycofał się Robert F. Kennedy Junior. Kandydat niezależny, który oficjalnie poparł starania Trumpa o prezydenturę, jest znanym przeciwnikiem morskich turbin wiatrowych. Kennedy blisko współpracował ze stowarzyszeniem Protect Our Coast New Jersey – organizacją, która powołując się na bezpieczeństwo ryb i wielorybów protestuje przeciwko powstaniu farm offshore u wschodnich wybrzeży USA.

Kwestie środowiskowe i elektromobilność na celowniku

Warto przyjrzeć się deklaracjom środowiskowym obydwu kandydatów. Harris twierdzi, że zajmie się skutkami zmian klimatu, będzie dbać o bezpieczeństwo natury i kwestie zdrowotne wynikające z globalnego ocieplenia. Zapowiada również utrzymanie USA w porozumieniu paryskim (Trump wycofał uczestnictwo kraju w tej międzynarodowej umowie, Biden cofnął tę decyzję).

Kandydat Republikanów z kolei zdaje się w ogóle nie przejmować polityką klimatyczną. Trump zapowiedział, że będzie stopniowo likwidował Agencje Ochrony Środowiska (EPA), federalny organ zajmujący się ochroną przyrody. Zadeklarował ponadto ponowne wycofanie USA z porozumienia paryskiego.

Kandydaci nie zgadzają się również w kwestii elektromobilności. Harris zapowiada kontynuację polityki Bidena pod tym względem. Urzędujący prezydent w marcu bieżącego roku wprowadził prawo, które zakłada, że do 2032 roku 67% nowych pojazdów lekkich i 46% nowych pojazdów średnich w USA ma być elektryczna. Trump planuje wycofać te zapisy, gdyż twierdzi, że samochody elektryczne są produkowane przede wszystkim poza USA.

Czy polaryzacja pozwoli na reformy?

Krótkie podsumowanie zapowiedzi energetycznych i środowiskowych obydwu kandydatów daje następującego spojrzenie na sprawę: Harris będzie kontynuować politykę Bidena opierającą się na dalszym wspieraniu inwestycji w OZE oraz elektromobilność, a Trump planuje wycofać się z tego typu działań i skupić się raczej na wspieraniu amerykańskiego sektora paliw kopalnych. Warto zwrócić jednak uwagę, że deklaracje obydwu kandydatów mogą się jednak okazać jedynie kampanijnymi sloganami. Jeśli chodzi o Harris należy pamiętać, że koncerny naftowe wciąż mają olbrzymi wpływ na amerykańską politykę i ekonomię, a całkowite wycofanie się z ich wsparcia przez dowolnego prezydenta USA jest na ten moment praktycznie niemożliwe. Niejakim świadectwem tego jest zmiana zdania kandydatki Demokratów w kwestii zakazu frackingu.

Co do Trumpa zaś – jego śmiałe plany wymagają długich przygotowań i przeprowadzenia reform przez amerykański kongres. Kandydatowi Republikanów nie brakuje retorycznej zaciętości, jednak mimo dużych kompetencji, jakie w USA posiada prezydent, wprowadzanie pewnych pomysłów w życie wciąż będzie wymagać odpowiedniego poparcia zarówno społecznego, jak i politycznego. Tymczasem Trump dzieli nie tylko amerykańskie społeczeństwo, ale nawet samych Republikanów – w partii funkcjonuje dość duża frakcja wprost opowiadająca się przeciw jego kandydaturze.

Niezależnie od tego, kto wygra, sporym problemem może okazać się sam proces przekazania władzy. Olbrzymia polaryzacja społeczna panująca w USA stanie się czynnikiem hamującym dla ewentualnych reform. Czy czekają nas powtórki z protestów pod Kapitolem w styczniu 2021 roku? Niestety wiele na to wskazuje. Przyszłego rezydenta lub rezydentkę Gabinetu Owalnego czeka ciężki okres od wyboru do zaprzysiężenia oraz kilka pierwszych tygodni, a może nawet miesięcy prezydentury. Czy w międzyczasie znajdzie się czas na stanowcze działania w kwestii transformacji energetycznej? Czas pokaże.

Źródło: Reuters, The Guardian, rechargenew.com, feenstra.house.gov, whyy.org, kamalaharris.com, donaldjtrump.com

Zdjęcie autora: Maciej Bartusik

Maciej Bartusik

redaktor GLOBENERGIA