Liberalizacja ustawy 10H na tle kampanii dezinformacyjnej polskich elektrowni
Niesławna ustawa 10H znacznie ograniczyła możliwości budowy nowych elektrowni wiatrowych na lądzie. Ustawa odległościowa w obecnym kształcie zabrania lokowania elektrowni w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbiny, co uniemożliwia powstawanie nowych projektów wiatrowych na niemal całym obszarze naszego kraju. W obliczu rosnących hurtowych cen energii Ministerstwo Rozwoju i Technologii od dłuższego czasu zapowiada liberalizację tzw. ustawy 10H. Choć temat konieczności liberalizacji ustawy 10H jest przytaczany w zasadzie od początku jej funkcjonowania to pojawia się pytanie, czy obecna narracja rządu, polegająca na zrzucaniu winy wzrostu cen energii na politykę klimatyczną UE, może sygnalizować zwrot w podejściu do lądowej energetyki wiatrowej, nawet pomimo zaawansowanych prac nad liberalizacją ustawy 10H?
Podziel się
Liberalizacja ustawy 10H
Intensywne prace nad nowelizacją ustawy 10H trwają od 2020 roku. Według pierwotnych informacji podawanych przez rząd, przewidywanym terminem przyjęcia projektu ustawy przez Radę Ministrów miał być przełom III i IV kwartału 2021 roku, co wiązałoby się z wejściem w życie przepisów na początku 2022 roku.
Według zapowiadanej nowelizacji ustawy odległościowej, projekt ma uelastycznić zasadę 10H i zwiększyć kompetencje gminy w obszarze lokalizowania elektrowni wiatrowych oraz budynków o funkcji mieszkalnej wokół takich elektrowni. Nowelizacja ustawy ma umożliwić budowę nowych elektrowni, która będzie prowadzona na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP).
Komu najbardziej zależy na liberalizacji ustawy 10H?
Tematem nowelizacji ustawy odległościowej interesuje się wiele grup – co nie dziwi, bo na zmianach skorzystamy wszyscy. Do tego grona bez wątpienia należą inwestorzy i firmy specjalizujące się w budowie farm wiatrowych na lądzie. Według Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) ustawa 10H wyłączyła spod inwestycji ponad 99 proc. obszaru państwa, co spowodowało, że rozwój tego sektora energetyki został praktycznie zupełnie zahamowany. Według PSEW, to właśnie inwestorzy są motorem napędowym prac nad zmianą ustawy odległościową. Kolejną z grup, która wyraża duże zainteresowanie liberalizacją ustawy 10H są samorządy, które zgodnie z aktualnie procedowaną nowelizacją tej ustawy mają mieć zwiększone kompetencje w zakresie lokalizowania wiatraków. Z czego więc wynika tak duże zainteresowanie ze strony gmin?
Doświadczenia gmin, na terenie których wybudowano w Polsce farmy wiatrowe dowodzą, że te inwestycje bardzo korzystnie wpływają na rozwój lokalny. Gminy, w których powstają parki wiatrowe, otrzymują stałe źródło dochodu, pochodzące między innymi z podatku od nieruchomości. Dzięki temu gmina może planować określone dochody i ich wykorzystanie przez wiele lat. Pozwala to organom samorządowym dysponować znacznymi kwotami na rozwój. Środki te mogą być wykorzystane np. na rozbudowę zaplecza turystycznego, infrastruktury technicznej oraz innych prospołecznych inicjatyw, jak np. budowa dróg. Energetyka wiatrowa dobrze planowana na poziomie gminy nie przeszkadza, a wręcz poprawia jej funkcjonowanie, a nawet turystyczne walory - komentuje Szymon Kowalski - wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Szerokie grono zainteresowanych
Analizując aktualną sytuację na rynku energii elektrycznej można dojść do wniosku, że liberalizacją ustawy powinni być zainteresowani wszyscy obywatele. Turbiny wiatrowe dostarczają czystą i w dodatku tanią energię, która jest obecnie dużo tańsza niż ta z węgla i gazu. Zdaniem Szymona Kowalskiego - wiceprezesa PSEW, konieczne jest uświadamianie obywatelom, że z energii pochodzącej z elektrowni wiatrowych korzystamy i będziemy korzystać wszyscy, co oznacza, że wszyscy powinniśmy być zainteresowani jej rozwojem. A jak obecnie wygląda podejście obywateli do energetyki wiatrowej na lądzie?
Najnowsze badania pokazują, że w czasie, gdy cała Europa zmaga się z galopującymi cenami energii, bardzo wzmocniło się poparcie dla odnawialnych źródeł energii. Polacy chcą, by zielona energia stopniowo zastępowała energię węglową. W sytuacji, kiedy ¾ społeczeństwa popiera budowę farmy wiatrowej w pobliżu miejsca zamieszkania, złagodzenie zasady 10H powinno stać się już tylko formalnością. Zwłaszcza, że rozwój lądowej energetyki wiatrowej przyniesie same korzyści zarówno dla naszego kraju i gospodarki, ale też dla każdego obywatela – to więcej zielonej energii, która nie truje naszego powietrza, ale też najtańsza energia, która ma realny wpływ na nasze rachunki za prąd – im więcej energii z wiatru, tym rachunki są mniejsze. - komentuje Szymon Kowalski - wiceprezes PSEW.
Nawet przy obecnej mocy zainstalowanej elektrowni wiatrowych, energia z wiatru w wielu momentach pozwala na zaspokojenie znacznej części całkowitego zapotrzebowania na energię w Polsce.
Warto w tym miejscu przypomnieć informacje sprzed kilku tygodni, kiedy to wiatraki wspomagane przez Orkan Nadia pracowały momentami z mocą niemal 6 700 MW, co oznacza, że w tym czasie zaspokajały między 30 a 35% zapotrzebowania na moc polskiego systemu elektroenergetycznego. Według PSEW polskie farmy wiatrowe w ostatni weekend stycznia wytworzyły w sumie 238,2 GWh energii elektrycznej.
Z czego wynika konieczność nowelizacji ustawy 10H?
Ciężko sobie wyobrazić przeprowadzenie transformacji energetycznej bez zliberalizowania ustawy 10H. Byłoby to praktycznie niemożliwe. Elektrownie wiatrowe, a zwłaszcza nowe, o dużej mocy, generują zmienną energię, ale w sposób stabilny i w miarę przewidywalny. Sprawności tych źródeł dobiegają do sprawności wysokiej klasy źródeł węglowych. Energetyka wiatrowa nie jest obarczona cenami uprawnień do emisji CO2. Z kolei energetyka węglowa staje się coraz mniej opłacalna. Energia z OZE, która nie jest obarczona kosztami uprawnień do emisji jest tańsza, co stanowi szansę na dostęp do taniej energii dla przemysłu i obywateli.
Myślę, że rządzący zdają sobie sprawę, że bez energetyki wiatrowej na lądzie i morzu nie będziemy w stanie zrealizować celów polityki klimatycznej.
Szymon Kowalski - wiceprezes PSEW
Kampania dezinformacyjna polskich elektrowni - czy zwiastuje zmianę podejścia do kwestii nowelizacji ustawy 10H?
Pojawienie się zmanipulowanej kampanii na temat cen prądu zorganizowanej przez polskie elektrowni spowodowało poruszenie nie tylko w branży OZE. Kampania spotkała się ze sprzeciwem m.in. Komisji Europejskiej, Forum Energii, a także Frank Bold czy Instrat. Czy taka narracja prezentowana przez polskie elektrownie, czyli defacto polski rząd może negatywnie wpłynąć na kształt ustawy 10H?
Zdaniem Szymona Kowalskiego - wiceprezesa PSEW, najważniejsze jest w tym momencie umożliwienie rozwoju OZE, które realnie wpłynie na ceny prądu.
Jeżeli chcemy rozwijać kraj, jeżeli chcemy rozwijać gospodarkę, która będzie konkurencyjna to ceny energii elektrycznej muszą być niższe. Cena energii elektrycznej produkowanej w instalacjach OZE takich jak elektrownie wiatrowe jest dziś ponad trzykrotnie tańsza niż w przypadku produkcji energii w konwencjonalnych elektrowniach wykorzystujących węgiel czy gaz. To w tym momencie najlepsze lekarstwo na wysokie rachunki za prąd. - dodaje Szymon Kowalski - wiceprezes PSEW.
Odnosząc się do kampanii dezinformacyjnej polskich elektrowni, należy mieć świadomość, że niezależnie od narracji, którą obierają wytwórcy energii z paliw kopalnych, nie będą w stanie oszukać rzeczywistości. Wysokie ceny energii w Polsce w pewnym stopniu wynikają właśnie z braku mocy wytwórczych w OZE. Choć los nowelizacji ustawy 10H na tle kampanii dezinformacyjnej może wydawać się zagrożony, to proces liberalizacji przepisów wydaje się na tyle zaawansowany, że nie powinniśmy się spodziewać wstrzymania procesu legislacyjnego.
Więcej na temat potyczek na argumenty na temat przyczyn rosnących cen energii można przeczytać tutaj.