Moja Elektrownia Wiatrowa – całkowity brak weryfikacji urządzeń. To nie jedyny problem

Program Moja Elektrownia Wiatrowa miał otworzyć nowy rozdział w rozwoju mikroinstalacji wiatrowych w Polsce. Po piętnastu miesiącach od startu coraz wyraźniej widać jednak, że dobre intencje nie wystarczą, gdy brakuje przejrzystych zasad i skutecznej weryfikacji urządzeń. Co może uzdrowić ten program?

- Na rynku pojawiają się niesprawdzone turbiny, które zniechęcają użytkowników i podważają zaufanie do całej branży. To poważne zagrożenie dla firm, które działają zgodnie z zasadami i stawiają na jakość.
- Brak jasno określonych kryteriów technicznych tworzy przestrzeń dla nadużyć i nieuczciwych praktyk. W efekcie program traci wiarygodność, a jego cele pozostają poza zasięgiem.
- Bariery administracyjne i złożone procedury spowalniają rozwój rynku mikroinstalacji. To z kolei ogranicza korzyści, jakie mogłyby płynąć z rozwoju energetyki wiatrowej w skali lokalnej.
Moja Elektrownia Wiatrowa – niewykorzystany potencjał
Po piętnastu miesiącach od startu programu Moja Elektrownia Wiatrowa (17 czerwca 2024 r.) złożono 2 224 wnioski, z czego 1 047 zakończyło się wypłatą dotacji. Więcej informacji i statystyk znajdziesz w materiale: Moja Elektrownia Wiatrowa – dotacja do likwidacji? Fatalne statystyki programu. A jak branża ocenia ten wynik?
“Można [...] zauważyć, że w stosunku do potencjału krajowego rynku OZE liczba ta nie jest imponująca. Prawdopodobnie wynika to właśnie z ograniczeń technicznych i regulacyjnych, które ograniczają realną opłacalność i efektywność takich projektów” – komentuje Jakub Boliński z Verti Energy.
Dobre intencje nie zawsze idą w parze z właściwą realizacją. Brak skutecznych mechanizmów kontroli otworzył przestrzeń dla nieuczciwych praktyk i osłabił pozycję rzetelnych firm. To kolejny przykład, jak niedoprecyzowane zasady mogą uderzyć w tych, którzy działają zgodnie z regułami. Tak było w przypadku pomp ciepła w programie Czyste Powietrze. Decydenci powielają te same błędy. Sprawdźmy, co o tym sądzą przedstawiciele branży przydomowych turbin wiatrowych.
“Sama idea programu jest słuszna, natomiast ogromnym problemem jest całkowity brak weryfikacji urządzeń. W efekcie na rynku pojawiają się masowe nadużycia, a firmy, które zajmowały się turbinami jeszcze przed uruchomieniem programu, ponoszą straty” – komentuje Jędrzej Hartka, prezes firmy Gottersfeld.
Brak zaufania może być problemem
Biurokratyczne bariery i brak przejrzystości skutkują napływem słabych jakościowo urządzeń oraz rozczarowaniem użytkowników. To niepokojący sygnał, że zaufanie do przydomowych turbin może topnieć szybciej, niż zakładali autorzy programu. Zaznaczyć też trzeba, że sektor jest na początku budowania swojego wizerunku. Wpadki na tym etapie mogą znacząco wyhamować rozwój.
“[...] przyjęte rozwiązania formalno-prawne dotyczące przydomowych turbin są bardzo skomplikowane i w praktyce utrudniają rozwój tego segmentu. W efekcie na rynku pojawia się duża liczba mało efektywnych urządzeń, które nie spełniają oczekiwań użytkowników końcowych. To z kolei rodzi ryzyko szybkiego zniechęcenia prosumentów do tego typu rozwiązań, co już dziś można zaobserwować w opiniach publikowanych na forach dyskusyjnych” – twierdzi Jakub Boliński, dyrektor operacyjny Verti Energy.
Czy jest potrzebna lista ZUM dla turbin wiatrowych
Niektórzy eksperci uważają, że program Moja Elektrownia Wiatrowa ma swoje mocne strony – zwłaszcza w kwestii prostych zasad i sprawnej obsługi. Jednak za tymi pozytywami kryją się wyzwania, które mogą poważnie zaważyć na jego wiarygodności. Czy mikroturbiny wiatrowe potrzebują listy ZUM?
“Naszym zdaniem bardzo dobrze funkcjonuje czas reakcji oraz prostota przygotowanego regulaminu – to elementy, które zdecydowanie ułatwiają korzystanie z programu. Jeśli chodzi o kwestie wymagające poprawy, zwracamy uwagę na problem zalewu rynku przez niesprawdzone turbiny sprowadzane zza wschodniej granicy. Niestety wiele z nich nie działa prawidłowo, co podważa zaufanie klientów do całej branży. Uważamy, że konieczne jest wprowadzenie listy zweryfikowanych urządzeń, zatwierdzanych przez polski instytut, co pozwoliłoby na zapewnienie jakości i bezpieczeństwa” – ocenia Jakub Kasperek, prezes zarządu w firmie Jamat.
Brak jasno określonych kryteriów technicznych tworzy przestrzeń dla nadużyć i podważa wiarygodność całego systemu wsparcia. Czy branża ma szansę obronić się przed powtórką scenariusza znanego z wcześniejszych programów dotacyjnych?
”Zamiast wprowadzić jakiekolwiek kryteria techniczne – nie mówiąc już o listach ZUM czy testach – nie określono nawet podstawowych założeń, takich jak minimalne parametry mocy przy danej prędkości wiatru, proporcje średnicy wirnika do mocy znamionowej czy wymagane wysokości montażu. Brak tych regulacji może doprowadzić do poważnych afer, podobnych do tych związanych z programem Czyste Powietrze czy pompami ciepła, co skutkować będzie utratą zaufania społecznego. Jednocześnie osoby sprzedające niesprawdzone urządzenia zdążą się na tym wzbogacić kosztem użytkowników i całej branży” – zauważa Jędrzej Hartka z firmy Gottersfeld.
Program Moja Elektrownia Wiatrowa pokazuje, że bez solidnych podstaw technicznych i jasno określonych zasad tego typu inicjatywa nie ma dużych szans na powodzenie. Przyszłość przydomowych turbin wiatrowych zależy od tego, czy uda się przywrócić zaufanie i stworzyć przejrzyste mechanizmy weryfikacji jakości.
Opracowanie własne.









