Ogniwa fotowoltaiczne najtańsze w historii – dlaczego Chiny to robią?

To kolejny tydzień, a w ogólnym ujęciu miesiąc z rzędu spadających cen chińskich ogniw fotowoltaicznych. Mało tego, wydaje się, że producenci wcale się tym nie przejmują i celowo doprowadzają do nadprodukcji. 

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

Podziel się

Jak wygląda sytuacja?

Można stwierdzić, że regulowanie rynku za pomocą popytu i podaży działa w prosty sposób. Z perspektywy producenta najlepiej, gdy dostępnego towaru jest mniej niż potrzebujących klientów. Wtedy wiadomo, cena produktu może być wysoka. I na odwrót, sytuacja odwraca się na niekorzyść producenta, gdy towaru jest dużo, a popyt spada. Taka sytuacja ma teraz miejsce po stronie chińskich producentów ogniw fotowoltaicznych. To głównie rynkowi giganci, mający dominujący udział w rynku fotowoltaicznym. Mimo panującej nadprodukcji, która doprowadziła do załamania rynku ogniw i modułów fotowoltaicznych, ci dalej zalewają rynek swoimi towarami. Wydaje się, że nie obchodzi ich rentowność własnego biznesu. Bez względu jak niska jest cena ich towarów, oni kontynuują produkcję i przepełniają swoje magazyny. Robią wręcz wszystko wbrew prawu popytu i podaży. 

Takie działanie oczywiście nie pozostają bez wpływu na światowe rynki i dynamikę inwestycji w OZE. Jednak wbrew pozorom inwestorzy wstrzymują się z finalizacją swoich projektów. Dlaczego? Widząc podejście chińskich wytwórców, są pewni, że ceny spadną jeszcze bardziej i w zakup modułów do farm fotowoltaicznych zapłacą jeszcze mniej. A już teraz te kwoty są przerażająco niskie.

Źródło: OPIS

Dane dostarczone przez firmę analityczną OPIS ukazują skalę problemu. Generalny trend to spadek cen i to w kategorii najpopularniejszych ogniw fotowoltaicznych. Ogniwa typu Mono PERC M10 i TOPCon M10 odnotowały spadek cen na poziomie 2,64% z tygodnia na tydzień, co przekłada się na cenę 0.0369 $. Tymczasem cena Mono PERC G12 spadła o 3,29% tydzień do tygodnia, co przekłada się na cenę 0.0382 $.

Co z resztą świata?

Szaleństwo Chin zmusza resztę świata do interwencji. W obliczu skrajnych cen ogniw fotowoltaicznych rentowność europejskich i amerykańskich firm z tej branży jest mocno zagrożona. Sytuację z chińskiego rynku można nawet postrzegać jako cios wymierzony bezpośrednio w moce wytwórcze na starym kontynencie i w Stanach Zjednoczonych. Przez takie działanie nie ma mowy o opłacalności produkcji na miejscu. Moduły i ogniwa sprowadzane z Chin zawsze wyjdą inwestorowi taniej. 

Problem został już zidentyfikowany przez władze na szczeblu UE i Stanów Zjednoczonych. Część senatorów w Stanach domaga się takiego sformułowania prawa, aby producenci z Azji nie łapali się na rządowe subsydia fundowane z pieniędzy amerykańskich obywateli. Tutaj pojawia się kolejny problem. Chińscy giganci mają tak spionizowane łańcuchy produkcji, że ciężko się połapać, która fabryka ma powiązania z Pekinem.  

Z drugiej strony, wszelkie działania mające na celu ograniczenie chińskich wpływów na inne gospodarki spotykają się z publicznym sprzeciwem z ich strony. Doświadcza tego m.in. Unia Europejska, gdzie próbuje się ograniczyć napływ elektryków z Chin. Producenci pojazdów elektrycznych z Chin sprzeciwiają się planom objęcia ich produktów dodatkowym cłem importowym (antydumpingowym) w UE. Obecnie trwają negocjacje na linii Bruksela-Pekin. Zmiany w prawie mają zostać sfinalizowane do listopada br. Jednak wpływ Chin jest na tyle znaczący, że można się spodziewać dosłownie wszystkiego. Równie dobrze UE może nie dać rady postawić na swoim i samochody z Azji wyprą producentów z Europy.

Źródła: własne, OPIS

Reklamy
Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia