Ograniczyli 66% fotowoltaiki! Czy energia się zmarnowała?

W ostatnią niedzielę, 7 kwietnia, PSE zdecydowało o ponownym wyłączeniu fotowoltaiki.

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

Podziel się

Tym razem ograniczenie dotknęło większości instalacji! W godzinach 12:00-16:00 wysokość ograniczeń produkcji osiągnęła 4172 MW, czyli 66% mocy źródeł fotowoltaicznych, które mogą zostać odłączone. Jest to ósme i największe w tym roku wyłączenie OZE. Jak należy traktować nierynkowe rozdysponowania mocy wytwórczych? Czy jest to energia zmarnowana?

Jak podaje Agencja Rynku Energii, w Polsce pod koniec stycznia 2024 roku zainstalowana moc fotowoltaiki wynosiła około 17 GW. Większość tej mocy – 10,75 GW, zainstalowana była w instalacjach prosumenckich – mamy ich w kraju prawie 1,4 miliona. Te instalacje, podłączone do sieci niskiego napięcia, nie mogą zostać odłączone od sieci w wyniku decyzji PSE. Nierynkowe rozdysponowanie mocy wytwórczych może dotknąć pozostałe 6,3 GW zainstalowane w farmach fotowoltaicznych. W godzinach popołudniowych w niedzielę 7 kwietnia podjęto decyzje o odłączeniu ponad 4,1 GW mocy PV. Oznacza to, że większość (66%) dużych farm słonecznych w godzinach 12:00-16:00 nie mogła sprzedawać wyprodukowanej energii. Tego dnia od godziny 7:00 do 15:00 źródła odnawialne odpowiadały za ponad 50% całej krajowej produkcji energii elektrycznej.

Źródło: energy.instrat.pl

Niskie ceny

Ceny na giełdzie nadal nie spadły poniżej zera, ale były bardzo niskie. Koło południa wysokość notowań na rynku dnia następnego miała poziom kilkunastu złotych za megawatogodziną. Średnia cena z całego dnia wyniosła około 250 zł/MWh. 

Źródło: energy.instrat.pl

Energia stracona?

O sztucznym zaniżaniu produkcji z fotowoltaiki rozmawiamy w najnowszym odcinku Energetycznego Talk Show. Omawiając wyłączenia PV, które miały miejsce przez święta, zastanawiamy się, czy energię, która w ich wyniku nie została oddana do sieci, można uznać za zmarnowaną:

W czasie wysokiej produkcji z fotowoltaiki i innych źródeł odnawialnych rynkowa cena energii może być bardzo niska. Podczas obniżania mocy wytwórczych w ostatnią niedzielę marca (31.03), ceny spadły prawie do zera – wczesnym popołudniem wartość rynkowa jednej megawatogodziny energii elektrycznej wynosiła zaledwie 30 groszy. W tym samym czasie ze źródeł nieodnawialnych – węgla i gazu, pochodziło ponad 42% całej produkcji energii elektrycznej. Przy produkcji energii z paliw kopalnych trzeba płacić za powstające emisje. Dlatego ucinanie produkcji z OZE przy tak wysokiej generacji z węgla i gazu jest nie tylko nieekologiczne, ale także nieopłacalne. Podczas świątecznych wyłączeń OZE szacunkowo aż około 26 000 MWh energii elektrycznej z PV nie zostało przekazane do sieci. Żeby wyprodukować taką ilość energii, trzeba spalić około 11 tysięcy ton węgla. Produkujemy więc prąd dwukrotnie – na panelach fotowoltaicznych oraz w elektrowniach węglowych. W takim razie można powiedzieć, że podczas wyłączeń odnawialna część energii po prostu się marnuje. 

Źródło problemu

Dlaczego więc po prostu nie można wyłączyć elektrowni węglowych i zaoszczędzić pieniądze oraz emisje? Na to pytanie odpowiada Piotr Rudyszyn – prezes spółki Jan Czochralski Holding. 

Musimy utrzymać w systemie tak zwane źródła stabilne. Nie da się operować elektrownią węglową poniżej pewnych zakresów i operowanie elektrownią też nie jest procesem łatwym. Wyobraźmy sobie sytuację, że po godzinie 18:00 czy 19:00 nie było już prądu z fotowoltaiki. Wtedy, gdybyśmy wyłączyli elektrownię węglową, z całą pewnością nie moglibyśmy jej do tego momentu uruchomić” – tłumaczy ekspert. 

Mamy więc niewydajny system energetyczny, który zmusza nas do wykorzystywania energii nieodnawialnej nawet w momentach, kiedy produkujemy duże ilości zielonej energii. Należy więc spodziewać się, że odłączenia OZE nadal będą się zdarzać i to prawdopodobnie coraz częściej. Modernizacja sieci nie jest niestety kwestią tygodni ani miesięcy, tylko lat. Jednak nie powinniśmy przyzwyczajać się do wyłączeń mocy OZE i obojętnieć na doniesienia o coraz częstszych i coraz większych odłączeniach. Stabilizacja sieci wymaga reagowania zarówno po stronie podaży, jak i popytu, czy odpowiednich stymulacji rynku – niektóre z tych rozwiązań wymagają dużego nakładu czasu i środków, inne można wprowadzić łatwiej. 

Piotr Rudyszyn nie zgadza się jednak ze stwierdzeniem, że energia odnawialna produkowana podczas wyłączeń się marnuje:

Nikomu prądu nie zabrakło, więc mówienie, że zostało zmarnowane, jest trochę nieprecyzyjne. Natomiast to powinno dawać do myślenia, że ślepe dążenie w kierunku zwiększania generacji z jednego tylko rodzaju energii jest tak naprawdę ślepą ulicą, która prowadzić będzie do kłopotów i to zwłaszcza tych, którzy tę energię produkują, czyli potencjalnych producentów” – mówi ekspert i dodaje, że rozwiązaniem jest inteligentne magazynowanie, inteligentne zużycie energii, czy wreszcie technologie wodorowe. 

Zapraszamy do zapoznania się z całą wypowiedzią Piotra Rudyszyna:

Potrzebne zmiany

W celu skonstruowania zeroemisyjnego i neutralnego dla klimatu systemu elektroenergetycznego nie można więc ograniczyć się jedynie do budowania coraz większej liczby elektrowni odnawialnych. Konieczne są inwestycje w sieć, jej modernizacja, rozbudowa i dostosowanie do przyszłych potrzeb. Nie obejdziemy się również bez sposobów na magazynowanie energii – zarówno tych systemowych, jak również rozproszonych, domowych, prosumenckich. Takie inwestycje zajmują lata, więc żeby przygotować się na nie, należy podejmować odpowiednie kroki prawne, w przemyślany sposób kierując na przykład rynkiem mocy, żeby inwestycje w kluczowe technologie były najbardziej opłacalne. 

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia