Surowce do produkcji OZE wydobyte z dna morskiego? Norwegowie przygotowani, ale są sprzeciwy!
Norwegia może już wkrótce stać się jednym z nielicznych krajów, który rozpocznie wydobycie surowców z dna Morza Arktycznego. Jest to wynik rosnącego zapotrzebowania na minerały takie jak miedź i nikiel, które znajdują szerokie zastosowanie w branży OZE.
Podziel się
Zapotrzebowanie na metale ziem rzadkich rośnie w zastraszającym tempie. Jest to związane głównie z intensywnym rozwojem technologii odnawialnych źródeł energii. Pierwiastki te są kluczowe w procesie przekształcania światła słonecznego na użyteczną energię w ogniwach fotowoltaicznych. Bez nich niemożliwe byłoby także stworzenie prądnic pracujących w turbinach wiatrowych, nie mówiąc już o bateriach samochodów elektrycznych, czy też magazynach energii. Według badań, do wytworzenia jednego megawata energii w turbinie wiatrowej potrzeba aż 170 kilogramów tego typu metali. Szacuje się, że zużycie tych pierwiastków wzrośnie z około 60 tys. ton w 2005 roku do aż 315 tys. ton w 2030 roku. Dodatkowo produkcja tych surowców skupiona jest zaledwie w trzech krajach na świecie, czyli w Chinach, Rosji i Stanach Zjednoczonych. Nic więc dziwnego, że Europa chciałaby uniezależnić się w tej kwestii od innych państw. Okazja ku temu nadarzyła się niedawno, gdy Norwegia zaczęła snuć plany na temat wykorzystania swoich podziemnych złóż, które są bogate w surowce kluczowe dla branży OZE.
Ogromne podmorskie złoża
Norweskie plany wydobywcze obejmują obszar 280 000 km2, czyli większy niż całkowita powierzchnia Wielkiej Brytanii. Wchodzi on w skład zarówno Morza Norweskiego, jak i Grenlandzkiego. Według danych szacunkowych zlokalizowane tam złoże zawiera ok. 38 mln ton miedzi, czyli więcej niż całkowite roczne wydobycie tego metalu na świecie! Dodatkowo dno morskie w tamtym miejscu obfituje w złoża niklu, kobaltu i innych metali o znaczeniu krytycznym dla przemysłu. Pod koniec roku 2023 w norweskim parlamencie ma odbyć się głosowanie na temat możliwości wykorzystania tego ogromnego złoża. Pomysł rozpoczęcia wierceń głębinowych pod powierzchnią morza spotkał się zarówno z aprobatą, jak i wieloma głosami sprzeciwu. Jest to bowiem pomysł dość kontrowersyjny. Głębinowe wydobycie surowców ziem rzadkich nie jest praktykowane w żadnym innym europejskim kraju. Francja zakazała jego stosowania, a Niemcy zdecydowały się odroczyć plany podwodnych wierceń do czasu, aż ich potencjalny wpływ na środowisko zostanie lepiej zbadany. Tak więc wydobycie surowców niezbędnych do odejścia od paliw kopalnych także może wiązać się z emisją szkodliwych zanieczyszczeń. Tak więc nie tylko Norwegia, ale cały świat jest w kropce. Czy pozostać przy dobrze znanych źródłach emisji, takich jak ropa naftowa i gaz ziemny? Czy może zaryzykować i zwiększyć wydobycie surowców potrzebnych do przeprowadzenia transformacji energetycznej?
Im wcześniej, tym lepiej?
Nie wszyscy członkowie norweskiego parlamentu są zachwyceni planami rządu odnośnie podwodnego wydobycia surowców. Norweska Partia Socjalistyczna (SV) jasno stwierdziła, że nie poprze tego pomysłu.
“Na pewno nie zagłosujemy za planami przedstawionymi przez rząd. (...) Chcielibyśmy ogłoszenia dziesięcioletniego moratorium, dzięki czemu moglibyśmy dowiedzieć się więcej na temat skutków środowiskowych wywołanych przez podwodne wydobycie surowców” - stwierdził Lars Haltbrekken z partii SV.
Jednocześnie SV zapewnia, że wydobycie surowców z dna morza również dla nich jest kwestią bardzo istotną. Ta sama partia w 2021 roku zablokowała plany rządu dotyczące rozszerzenia wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego w Norwegii.
Wśród niepewności dotyczących rozpoczęcia podwodnych wierceń pojawiają się również głosy mówiące, że nie ma sensu wstrzymywać tego procesu.
“Takie działania i tak będą miały miejsce, a Norwegia jest krajem, który może pokazać innym, jak zrobić to dobrze” - komentuje Troy Bouffard z Centrum Bezpieczeństwa Arktycznego na University of Alaska w Fairbanks.
Według Bouffarda Norwegia udowoniła już swoją dbałość o jak najbardziej zrównoważone wydobycie surowców z dna morskiego w przypadku ropy naftowej. Dodatkowo rosnące zapotrzebowanie na pierwiastki ziem rzadkich będzie skutkowało zwiększeniem zainteresowania innych państw. Arktyczny lód topi się, odkrywając przy tym wielkie i niezbadane obszary morskie. Tym samym państwa takie jak Rosja, Kanada czy Stany Zjednoczone z pewnością zechcą rozwinąć wydobycie surowców pod powierzchnią morza. Niektórzy, tak jak Bouffard, twierdzą, że im szybciej powstaną konkretne przepisy określające zasady eksploatacji dna morskiego, tym lepiej.
- Zobacz także: Amerykanie będą wydobywać wodór niczym ropę naftową!
Nieuniknione zmiany
Mimo wszystko pomysł na wydobycie surowców z dna morskiego spotkał się z mocnym sprzeciwem ekologów. Morskie głębiny pozostają jednym z najmniej zbadanych obszarów na ziemi. Nie wiemy tak naprawdę, jakie stworzenia żyją na dnie Morza Grenlandzkiego i Norweskiego. Zakłócenie osadów dna morskiego może mieć także negatywny wpływ na ryby, a przecież Norwegia słynie ze swojej branży rybackiej. Dlatego też ekolodzy apelują, aby skupić się bardziej na rozwoju recyklingu krytycznych surowców, a nie na samym wydobyciu. Jednak wątpliwe jest to, że materiały z odzysku wystarczą do pokrycia wciąż rosnącego zapotrzebowania. Nie można również zaprzeczyć, że rozwój wydobycia surowców i metali ziem rzadkich przyniosłoby Norwegii miliardowe zyski. Można się więc spodziewać, że kraj będzie dążył do choćby częściowego wykorzystania ogromnego złoża w obrębie swoich wód terytorialnych. Dodajmy do tego fakt, że nawet Międzynarodowa Organizacja Dna Morskiego (ISA), organ podległy ONZ, pracuje nad zbiorem regulacji dotyczących eksploatacji podwodnych zasobów. Zdaje się więc, że wydobycie krytycznych dla przemysłu i OZE surowców z dna morskiego jest konieczne i będzie realizowane już w niedalekiej przyszłości.
Źródło: science.org, reuters.com, highnorthnews.com