Susza hydrologiczna trwa. Kiedy zabraknie nam wody?

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

Polska jest na czwartym miejscu od końca w rankingu unijnych zasobów wodnych. Biorąc pod uwagę, że zużywamy dwukrotnie więcej wody niż reszta UE, jednocześnie nie rozwijamy systemu retencji, można być pewnym, że w pewnym momencie wody w Polsce zabraknie. Według ekspertów jedynym ratunkiem w tej sytuacji jest stworzenie systemu magazynowania deszczówki. Co dokładnie możemy zrobić, by uniknąć katastrofy?

Katastrofa nadciąga

Największy problem mamy z retencją. Według najnowszych statystyk retencja wody w Polsce jest na poziomie zaledwie 6%. Dla porównania, Hiszpania, którą bez wątpienia charakteryzuje cieplejszy klimat osiągnęła retencję na poziomie 45%. Niewątpliwym dowodem nadciągającej katastrofy jest znaczne obniżenie poziomu rzek i jezior jakie możemy obserwować w ostatnich latach. Epicentrum problemu to przede wszystkim Polska Centralna. Tereny te są narażone na susze i pustynnienie. Na Śląsku po raz pierwszy od niepamiętnych czasów odsłoniły się kamienie śmierci, przypominające że tak niski poziom wody stanowi zagrożenie dla życia. Wody gruntowe na Śląsku opadły aż o 2 metry. Wicemarszałek województwa śląskiego zapewnił, że zaopatrzenie w wodę tego województwa jest i będzie stabilne dzięki pierścieniowemu systemowi wodnemu wybudowanemu ponad 130 lat temu… Czy to nie najwyższy czas na stworzenie nowych systemów na miarę wyzwań XXI wieku?

Oszczędzajmy deszczówkę

Stworzenie nowego systemu retencji to tylko jedno z możliwych wyjść. By zatrzymać wodę w systemie musimy budować kieszonkowe parki, ogrody czy zielone dachy. Dodatkowo gospodarstwa domowe powinny obowiązkowo zbierać deszczówkę, tworząc domowe systemy retencyjne. Takie zbieranie wody opadowej powinno znacząco odciążyć system wodny. W ostatnich latach zmieniła się też postać opadów, mamy teraz częściej do czynienia z nagłymi ulewami. Wykorzystanie wody z takich opadów może okazać się kluczowe dla miast, dlatego jest silna potrzeba budowania magazynów na deszczówkę. Można by ją potem wykorzystać do celów przeciwpożarowych czy chociażby do mycia dróg i chodników. Niestety budowa takiego systemu przekracza budżet większości polskich samorządów. Mimo tego słychać coraz więcej głosów obywateli dostrzegających skalę problemu, tym samym rośnie też liczba nowych projektów. Niestety większość z nich czeka w kolejce do realizacji, mimo tego, że czasu już nie ma.   

Rozwój inicjatywy społecznej

Można wyróżnić trzy dokumenty dotyczące gospodarki wodnej w Polsce, są to; „Plan przeciwdziałania niedoborowi wody”, „Plan przeciwdziałania skutkom suszy” i „Plany zarządzania ryzykiem powodziowym”. Są one bezpośrednim skutkiem unijnej Dyrektywy Wodnej, obejmują kwestie retencji i inwestycji wodnych. Aktualizuje się je co 6 lat. Każdy z nich zawiera program inwestycji, obecnie jest ich aż 1800. Taka liczba jest dowodem na wzrost świadomości społeczeństwa i chęci samorządów do działania, bo jeszcze 4 lata temu liczba ta wynosiła tylko 300. Niestety Wody Polskie zmuszone są do nadawania statusu priorytetowego pewnym projektom, a realizacja reszty odkładana jest na potem, gdy znajdą się na to środki. Aktualnie na pierwszym planie znajdują się remonty i utrzymanie, ciężko jest mówić o budowaniu nowych projektów. Jest możliwość, by zrealizować je z funduszy europejskich bądź państwowych, niestety wydłuża to dodatkowo czas oczekiwania. Należy również pamiętać, że muszą one być konsultowane społecznie, szczególnie te wielkoskalowe.

Co z sektorem energetycznym?

Susza ma wpływ na różne sektory gospodarki, w tym na sektor energetyczny. Polska, jako kraj zależny od tradycyjnych źródeł energii, odczuwa negatywne konsekwencje suszy, zarówno w zakresie produkcji energii elektrycznej, jak i ciepła. Najbardziej dało się to odczuć w 2015 roku, gdy doświadczyliśmy jednej z największych susz w swojej historii. Niski poziom wód rzecznych ograniczył produkcję energii elektrycznej w elektrowniach wodnych. W niektórych przypadkach elektrownie wodne musiały ograniczyć swoją działalność lub całkowicie zatrzymać produkcję energii. Wpływ braku wody dało się też odczuć w górnictwie, a przecież węgiel to od dekad nasz podstawowy surowiec energetyczny. Niski poziom wód utrudnia procesy wydobywcze, takie jak nawadnianie kopalń i chłodzenie maszyn. To może prowadzić do ograniczenia produkcji węgla i wpływać na dostępność tego surowca dla elektrowni węglowych. W rezultacie produkcja energii elektrycznej z węgla może zostać osłabiona, w wyniku czego ucierpi cały sektor energetyczny. Ponadto, susza może zaburzać działanie elektrowni jądrowych, zwłaszcza jeśli wymagają one dużych ilości wody do chłodzenia reaktorów. Brak wystarczającej ilości wody może wymagać zmniejszenia mocy produkcyjnej lub wprowadzenia dodatkowych środków ostrożności, co ma bezpośredni wpływ na działanie elektrowni jądrowych. Jest to zła wiadomość dla osób upatrujących wzbogacenie miksu energetycznego Polski o atom. Obecna sytuacja hydrologiczna i pewność jej pogorszenia się w czasie nie daje podstaw do rozwoju tej technologii w naszym kraju. Poprzednie lata suszy pokazały, że sektor energetyczny w Polsce jest podatny na negatywne skutki braku wody. Wraz z rosnącym ryzykiem suszy w wyniku zmian klimatycznych, sektor energetyczny musi dostosować się do tych wyzwań poprzez inwestowanie w alternatywne źródła energii i zrównoważone praktyki.

Najwyższy czas, by działać

Urbanizacja terenów zielonych zaburza naturalny obieg wody w przyrodzie. Deszczówka ucieka przede wszystkim do studzienek. Kluczem do wyjścia z tej sytuacji jest tworzenie zbiorników wodnych i powrót zieleni do miast. Polacy muszą dbać o czystość wody, póki jeszcze jakąś mamy. Największym błędem, jaki jest popełniany przez służby to złe zarządzanie zasobami wodnymi i brak rozwoju infrastruktury. Istnieje przecież wiele systemów wspierania retencji i zarządzania wodą w miastach. Jednak by mogły pomóc uratować polskie zasoby, należy najpierw takie systemy wybudować.  

Źródło: Europejski Kongres Gospodarczy, panel “Zasoby wodne”