Szalony pomysł Komisji Europejskiej, czyli ceny minimalne samochodów elektrycznych

W ramach działań zmierzających do poprawy konkurencyjności europejskiego przemysłu motoryzacyjnego, Komisja Europejska prowadzi rozmowy ze stroną chińską zmierzające do zastąpienia podwyższonych taryf celnych alternatywnymi rozwiązaniami. Jak poinformował rzecznik KE, jedną z propozycji są ceny… minimalne dla samochodów elektrycznych, ustalane w drodze dwustronnych negocjacji.

Zdjęcie autora: Marek Wicher

Marek Wicher

redaktor GLOBENERGIA

Podziel się

  • O tym, że branża motoryzacyjna na Starym Kontynencie ma problem, Komisja Europejska wiedziała od dawna.
  • Samochody z Państwa Środka są równie zaawansowane technologicznie, co konstrukcje europejskie, jednak są przy tym znacznie tańsze.
  • Poprawa konkurencyjności możliwa poprzez mechanizm cen minimalnych – twierdzi KE.
  • Czy ceny minimalne elektryków w UE oznaczają wzrost cen samochodów?

Brak konkurencyjności, duże kłopoty europejskiej branży motoryzacyjnej

O tym, że branża motoryzacyjna na Starym Kontynencie ma problem, Komisja Europejska wiedziała od dawna. Sektor, który według różnych szacunków, daje pracę około 13-14 milionom obywateli UE w ostatnich latach wyraźnie przegrywa walkę z chińską konkurencją.

Samochody z Państwa Środka są równie zaawansowane technologicznie, co konstrukcje europejskie, jednak są przy tym znacznie tańsze. Różnice dla porównywalnych modeli dochodzą nawet do 30 procent, co przekłada się na mniejsze zainteresowanie elektrykami europejskich producentów i wciąż rosnącą sprzedażą aut „Made in China”.

Nie cła, a cena minimalna

Jednym ze sposobów zwiększenia konkurencyjności europejskiej branży motoryzacyjnej były karne cła, która Komisja Europejska nałożyła na chińskie marki w październiku zeszłego roku. W zależności od producenta, dochodzą one nawet do 45%, co w zamierzeniu unijnych komisarzy ma poprawić sytuację producentów ze Starego Kontynentu.

Karne cła to pokłosie śledztwa, które wykazało, że chińscy producenci są hojnie dotowani przez własny rząd, dzięki czemu mogą oni oferować swoje elektryki w bardzo atrakcyjnych (czytaj: niskich) cenach dla konsumentów w Europie.

Z tymi cenami europejscy producenci nie są w stanie konkurować, dlatego też na stole negocjacyjnym pojawiła się propozycja ustalenia… cen minimalnych na pojazdy elektryczne, oferowane obywatelom zjednoczonej Europy.

Negocjacje z Chinami już trwają

Unijny komisarz do spraw handlu Maros Sefcovic rozpoczął już rozmowy ze stroną chińską, nie wykluczając, że ceny minimalne mogą być jednym z rozwiązań, mogących zakończyć wojnę celną między UE a Chinami. Słowacki polityk zadeklarował otwartość i chęć szybkiego osiągnięcia porozumienia, tak by obie strony były zadowolone.

W przypadku europejskich konsumentów trudno będzie jednak mówić o satysfakcji, kiedy pomysł cen minimalnych elektryków wprowadzony zostanie w życie. Zdaniem wielu specjalistów takie rozwiązanie może poważnie zakłócić funkcjonowanie wolnorynkowych mechanizmów, co oznaczałoby znaczące podniesienie cen chińskich aut.

Ceny minimalne, czyli jakie?

Trudno bowiem przypuszczać, że w przypadku określania cen minimalnych zostaną ustalone na tym niższym, nazwijmy je „chińskim”, poziomie. Bardziej realne jest, że te tańsze elektryki po prostu będą droższe.

Przyznam szczerze, że największą zagadką rozwiązania pod nazwą ceny minimalnej, jest mechanizm jej ustalania. Dla materiałów jednorodnych nie byłby to problem, ale dla samochodów?

Nie ma jednej uniwersalnej specyfikacji technicznej, nie ma jednego uniwersalnego poziomu wyposażenia, nie ma w końcu uniwersalnej polityki cenowej dla wszystkich producentów.

Owszem, Komisja Europejska ustaliła minimalne warunki techniczne, konieczne do spełnienia, aby auto mogło zostać dopuszczone do sprzedaży na terenie UE. Dotyczy to jednak wyłącznie kwestii bezpieczeństwa, a nie komfortu. Ten ustalany jest dla każdego modelu w zależności od możliwości producenta, jego aktualnej pozycji rynkowej, czy chociażby polityki środowiskowej.

Czekając na efekt rozmów europejsko-chińskich, proponujemy małą łamigłówkę. Jeśli dzisiaj elektryk z Chin kosztuje 100 tysięcy złotych, odpowiadający mu pojazd zeroemisyjny europejskiego producenta 130 tysięcy złotych, to jaka może być cena minimalna dla takiego auta?

Odpowiedzi, jakiekolwiek, wpisujcie w sekcji komentarzy.

Zdjęcie autora: Marek Wicher

Marek Wicher

redaktor GLOBENERGIA