Typowy elektryk, a samochód na wodór: który model jest lepszy?

W ostatnim czasie mamy do czynienia z rewolucją w branży samochodowej. Nowych technologii napędzania pojazdów stale przybywa, tak samo jak ich zwolenników i przeciwników. Która technologia zdominuje rynek w przyszłości? Sprawdźmy!

Podziel się
Wodór przyszłością motoryzacji?
Pojazdy elektryczne z bateriami to już szeroko dostępna i popularna technologia. Ostatnio coraz częściej można usłyszeć o pojazdach na wodór i o tym, że to właśnie one zdominują rynek motoryzacyjny. Trudno się dziwić takim przewidywaniom. Pojazdy na wodór pokonują typowe elektryki w prawie każdym aspekcie.
Ostatnio w cyklu odcinków “Ty to czas na wodór” na kanale YT GLOBENERGII, Piotr Rudyszyn wziął pod lupę kwestie kluczowe dla przyszłości branży automotive. Sprawdźmy jakie są przewidywania eksperta odnośnie pojazdów bateryjnych i wodorowych.
– Elektryka ogranicza zasięg i dostępność punktów ładowania. Do tego dochodzi aspekt uzależnienia od cen prądu. Już dziś można usłyszeć, że naładowanie elektryka jest droższe niż zatankowanie samochodu spalinowego – Piotr Rudyszyn.
Na samym początku warto zaznaczyć, że mówiąc o wodorze chodzi o zielony wodór. Jest to odmiana do produkcji której wykorzystuje się wyłącznie energię z OZE. Dlatego jest w pełni ekologicznym paliwem. Inne rodzaje wodoru nie są w stanie zagwarantować tak wymiernych korzyści środowiskowych. Zasilanie pojazdu innym rodzajem wodoru jest porównywalne do ładowania elektryka prądem z konwencjonalnej elektrowni.
Jak dokładnie działa pojazd zasilany wodorem? Dlaczego taki samochód to także elektryk?
– Taki samochód wciąż napędzany jest silnikiem elektrycznym, jednak prąd, który służy temu silnikowi i jest przekazywany dalej do napędu auta, nie pochodzi z baterii. Jest to energia najpierw zmagazynowana w zbiornikach z wodorem, a później przekazana z nich do ogniw paliwowych. Te z kolei przekazują ją do silnika elektrycznego – tłumaczy ekspert.
Zasada działania bardzo podobna do standardowego pojazdu z bateriami. Dlatego oba modele można nazwać elektrykami.
Co jest lepsze?
Wykorzystanie wodoru daje przewagę i to na kilku polach. Po pierwsze samochód wodorowy nie musi wozić ze sobą ciężkich baterii.
Przykładowo jedyny model pojazdu wodorowego dostępny w oficjalnej sprzedaży w Polsce posiada zbiorniki, które gromadzą w sumie 6 kg wodoru. Kilka kg wodoru to dużo mniej niż ważące tonę baterie.
– Samochody wodorowe na pewno będą przyszłością i jedną z kilku ścieżek rozwoju motoryzacji. Jeżeli samochód ciężarowy ma baterie, które w jego przypadku ważą od kilku do kilkunastu ton, to ich waga znacznie ogranicza jego ładowność. W przypadku pojazdów wodorowych nie ma już tego problemu – zaznacza Piotr Rudyszyn.
To tylko jedna z zalet wykorzystania wodoru. Do tego dochodzą kwestie kosztu i utylizacji baterii. To problemy będące dopiero w fazie rozwiązywania. Tak jak dziś nie sposób rozwiązać sporu czy lepsza jest benzyna czy diesel, tak samo jest z elektrykami. Czy lepsze są samochody elektryczne z baterią czy te wykorzystujące ogniwa paliwowe i wodór? Porównajmy ich pewne parametry.
Kwestie takie jak zasięg pojazdu, czas ładowania, masa i ładowność są na plus dla technologii wodorowej. Jednocześnie szukając wad nie trzeba się mocno wysilać. Jeżeli sprawdzimy dziś mapę Polski, oficjalnie mamy kilka stacji ładowania wodoru, co znacząco ogranicza możliwości tankowania. Jednak w ciągu najbliższych lat i to się zmieni.
Generalnie ciężko jest dziś postawić na jedną technologię. Jednak nasz ekspert w perspektywie kilku lat oczekuje szybszego rozwoju właśnie pojazdów wodorowych.
– Wodór ma też jedną wadę – można go obłożyć akcyzą, a prąd niekoniecznie. Przykładowo jeżeli prosument wyprodukuje prąd w swojej przydomowej fotowoltaice i nim załaduje auto, to Państwo nie będzie nawet o tym wiedziało. Tankowanie wodoru w warunkach domowych jest ciężkie do przeprowadzenia. I to jest moim zdaniem jeden z głównych motywatorów dla Państwa by rozwijać i upowszechniać technologię zielonego wodoru – zauważa Piotr Rudyszyn.
Co z klasykami?
Co z klasycznymi pojazdami zasilanymi zwykłymi paliwami? Są to często legendy jeżdżące nawet 50 lat. Jaką drogą pójść, by nie wyłączyć ich z rynku? Co zrobić by te pojazdy nadal mogły cieszyć pasjonatów?
Taktyk jest wiele, jednak wielkie marki samochodowe zmiany muszą rozpocząć już teraz. Jedną z wielkich firm walczących o pozostawienie na rynku swoich najsłynniejszych produktów Porsche. Gigant motoryzacyjny postawił na taktykę wbrew wszystkiemu. Po wielu różnych doświadczeniach z samochodami elektrycznymi, po wielu próbach z różnymi frakcjami biopaliw, Porsche zdecydowało się na paliwa syntetyczne.
Paliwa syntetyczne inaczej nazywane epaliwami to względna nowość. Technologia ta pozwala otrzymać benzynę poza klasyczną drogą obróbki ropy naftowej. Wystarczy połączyć dwutlenek węgla z atmosfery z zielonym wodorem. Korzyści z tego paliwa są ogromne. Po pierwsze pozbywamy się szkodliwego CO2 z atmosfery i ograniczamy w ten sposób ocieplenie klimatu. Jeżeli pojawia się taka możliwość to trzeba z niej skorzystać. Tą drogą poszło Porsche. Postanowili wyprodukować zielony wodór z wiatru i fotowoltaiki. Zielony wodór połączyli z dwutlenkiem węgla i otrzymali w procesie chemicznym epaliwa.
Jest to szansa dla zachowania użyteczności klasycznych pojazdów. Jest to również ścieżka rozwoju dla krajów rozwijających się, mających za małe gospodarki na rozwój innych technologii. Można też w ten sposób zagospodarować nadwyżki energii z OZE. Jednak dokąd zmierza technologia paliw syntetycznych będzie można się przekonać w perspektywie najbliższych lat. Tak samo jak z rynkiem samochodów bateryjnych i wodorowych.
Źródło: “Czy to czas na wodór?” – Youtube GLOBENERGIA