Wielka Brytania o krok od blackoutu? Poważny incydent pierwszej zimy bez węgla

W środę 8 stycznia Wielka Brytania otarła się o lokalne wyłączenia prądu. Niska produkcja z wiatru, zerowa produkcja ze słońca oraz wysokie zapotrzebowanie na energię sprawiły, że wystarczyła awaria małej elektrowni, aby doszło do blackoutów.

Podziel się
- Wielka Brytania uniknęła blackoutu 8 stycznia dzięki włączeniu interkonektora Viking, który dostarczył 700 MW mocy. W szczycie zapotrzebowanie wyniosło 46,825 GW, a dostępna moc – 47,405 GW, co oznaczało niewielki margines bezpieczeństwa.
- Przyczyną problemów była dunkelflauta – słabe nasłonecznienie i niski wiatr ograniczyły produkcję z turbin do 2,5 GW przy potencjale 22 GW. Nagły spadek temperatur zwiększył zapotrzebowanie na prąd, co wywołało kryzys energetyczny.
- Niedoszacowanie zapotrzebowania przez operatora Neso (błąd o 2,4 GW) podkreśla potrzebę lepszych prognoz i zarządzania systemem. Ryzyko blackoutu ujawnia luki w przygotowaniu do nagłych zmian w miksie energetycznym.
Na skraju przerw w dostawie prądu – co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii 8 stycznia?
Trwa pierwsza zima w Wielkiej Brytanii po ubiegłorocznym wyłączeniu w tym kraju ostatniej elektrowni węglowej. Na początku sezonu grzewczego pisaliśmy o analizach tamtejszego operatora systemu energetycznego (Neso), według których ryzyko blackoutu mimo wyłączenia z energetyki “czarnego złota” jest najmniejsze od 4 lat, a produkcja energii zimą ma przekroczyć jej zużycie o 9%.
Dobra sytuacja energetyczna Wielkiej Brytanii miała być możliwa dzięki lokalnym źródłom odnawialnym, importowi prądu z Europy, a także elektrowniom gazowym. Według Neso krajowe rezerwy tego surowca miały być na początku października wypełnione w 95%. Niestety analizy operatora okazały się niezbyt dokładne, bowiem w środę 8 stycznia Wielka Brytania stanęła przed widmem energetycznego blackoutu. Ok. godziny 17:30 zapotrzebowanie na energię w brytyjskich domach było największe i wyniosło 46,825 GW, tymczasem całkowita ilość energii, którą system mógł zapewnić wyniosła 47,405 GW. Mówimy tu więc o zaledwie 580 MW różnicy w zapewnianej mocy. W takiej sytuacji wystarczyła awaria zaledwie jednej elektrowni czy interkonektora, aby doprowadzić do wyłączeń w sieci.
Dunkelflauta i niedokładne wyliczenia
Warto podkreślić, że nie mówimy tu wyłącznie o produkcji energii elektrycznej przez źródła w samej Wielkiej Brytanii, ale też prądzie, który został przesłany z innych krajów przez wielkie podwodne kable. Cytowana przez wiele brytyjskich portali niezależna konsultantka energetyczna Kathryn Porter wskazuje na przykład łączącego Wielką Brytanię z Danią interkonektora Viking, który zapewnił aż 700 MW potrzebnej mocy. Co ciekawe obiekt ten miał być tego popołudnia wyłączony ze względu na potrzebę wykonania prac konserwacyjnych. Ze względu na zwiększone zapotrzebowanie udało się go jednak włączyć, co prawdopodobnie uratowało Wielką Brytanię przed blackoutem.
Jaka była przyczyna tej sytuacji? Wielką Brytanię uderzyła znana dobrze wszystkim śledzącym rozwój OZE na świecie dunkelfaluta, a więc okres, podczas którego słońce nie zasila fotowoltaiki ze względu na wysokie zachmurzenie, a wiatr jest stosunkowo słaby. W swoim szczycie brytyjska energetyka wiatrowa jest w stanie zapewnić sieci ponad 22 GW mocy, a więc blisko połowę zapotrzebowania ze środy 8 stycznia. Niestety tego dnia późnym popołudniem wiatraki pracowały z mocą zaledwie 2,5 GW. Ponadto nastąpił nagły spadek temperatur, co wpłynęło na zwiększone zapotrzebowanie na prąd.
Większym grzechem brytyjskiej energetyki wydaje się jednak nie sama konstrukcja miksu energetycznego, co raczej niedoskonałości w ocenie sytuacji przez krajowego operatora. Wspomniana już Kathryn Porter wskazuje, że na początku sezonu grzewczego Neso obliczyło szczytowe zapotrzebowanie na energię jako 2,4 GW mniejsze niż faktycznie wynosił największy popyt na energię tej zimy. To spory błąd, który w ubiegłą środę mógł kosztować część Brytyjczyków wielogodzinne odcięcie od energii elektrycznej.
Źródła: unherd.com, independent.co.uk, watt-logic.com