Wielka Brytania zwraca się ku onshore? Rząd planuje zmiany w restrykcyjnym prawie

Brytyjski rząd ma nadzieję na poluzowanie zasad dotyczących budowy elektrowni wiatrowych typu onshore. Jak dotąd jeden głos sprzeciwu ze strony mieszkańców skutecznie blokował inwestycje tego typu. W ostatnim czasie pojawiły się jednak powątpiewania co do tego, czy to drakońskie prawo ma sens.

Podziel się
Rishi Sunak, obecny premier Wielkiej Brytanii, planuje zniesienie zakazu budowy nowych lądowych farm wiatrowych. Ten krok ma położyć kres kolejnemu konfliktowi premiera z podległą mu Partią Konserwatywną. Według nowych zasad samorządy będą mogły wydawać zgody na projekty nowych elektrowni wiatrowych, jeżeli takowe będą cieszyć się szerokim poparciem społecznym. Do tej pory prawo to działało niczym liberum veto - jeden głos sprzeciwu ze strony mieszkańców powodował odrzucenie wniosku o budowę nowej farmy wiatrowej w pobliżu danego miasta. Tym sposobem większość projektów onshore była skutecznie blokowanych na terenie całego kraju.
Szczera chęć zmiany czy gra polityczna?
Zmiany w prawie dotyczącym lądowej energetyki wiatrowej zostały zaproponowane po raz pierwszy na szczycie klimatycznym COP26 w roku 2022 przez Aloka Sharmę, członka brytyjskiego parlamentu. Rząd zobowiązał się do wprowadzenia zmian w planowaniu inwestycji w lądową energetykę wiatrową do końca kwietnia 2023 r. Jednak dotychczas się tak nie stało.
Ta poprawka ma na celu jedynie spełnienie obietnicy złożonej przez rząd i odblokowanie inwestycji w jedną z najtańszych form energii, aby ostatecznie obniżyć rachunki za energię elektryczną dla gospodarstw domowych i poprawić bezpieczeństwo energetyczne Wielkiej Brytanii
stwierdził Sharma.
Ministrowie prowadzili intensywne rozmowy w kwestii zmiany prawa przez niemal cały poprzedni tydzień. Według planów już w tym tygodniu złożone zostaną dokumenty potwierdzające zmianę prawa w zakresie planowania projektów z zakresu lądowej energetyki wiatrowej. Dzięki temu Sunak chce uniknąć kolejnej porażki w brytyjskim parlamencie, gdyż zdecydowana większość ministrów opowiada się za zniesieniem zakazu. Obejmując urząd w zeszłym roku, obecny premier obiecał utrzymać zakaz, jednak dwa miesiące później został zmuszony do zmiany zdania. Wtedy to większość członków Partii Konserwatywnej, do której należy sam Sunak, zbuntowała się przeciwko przedłużeniu wymogów dotyczących lądowej energetyki wiatrowej w Wielkiej Brytanii.
Zielone światło dla farm typu onshore
Prawo umożliwiające odrzucenie projektów onshore przy sprzeciwie choćby jednego obywatela obowiązują od 2015 roku. Samorząd może zatwierdzić budowę elektrowni wiatrowej jedynie w przypadku, gdy zdanie lokalnych mieszkańców zostało “w pełni uwzględnione”. Zmiany w prawie mają ułatwić przedsiębiorcom realizację nowych projektów wiatrowych. Jednocześnie deweloperzy będą musieli uwzględnić wszystkie obawy i sugestie dotyczące elektrowni pochodzące od lokalnych społeczności. Jednak samorządy mają otrzymać większą swobodę w wyborze lokalizacji nowych projektów on-shore. Inwestycje będą zatwierdzane tylko wtedy, gdy mieszkańcy będą wspierać te pomysły. Na razie nie wiadomo, jak duże powinno być to wsparcie. Z pewnością jednak wycofana zostanie zasada mówiąca o tym, że nawet jeden głos sprzeciwu niweczy całą inwestycję. Sunak zapewnia, że opracowane zostaną szczegółowe przepisy dotyczące konsultacji społecznych przed rozpoczęciem budowy jakiejkolwiek nowej elektrowni wiatrowej.
Z drugiej strony niektórzy parlamentarzyści obawiają się, że obietnice premiera są puste i chce on jedynie załagodzić spory wewnątrz swojej partii. Lisa Nandy, brytyjska minister, twierdzi, że sprawa elektrowni on-shore pokazuje polityczną słabość Sunaka.
Będziemy musieli poznać szczegóły planowanych zmian. Może być to kolejna bzdurna propozycja, która wcale nie zniesie restrykcyjnego systemu planowania inwestycji w zakresie energetyki wiatrowej. A jest to w dalszym ciągu najtańsza i najczystsza forma wytwarzania energii, które umożliwiłaby Wielkiej Brytanii obniżenie rachunków za energię i podniesienie bezpieczeństwa w czasie kryzysu energetycznego
dodała Nandy.
Czas pokaże, czy rzeczywiście obietnice premiera to słowa rzucane na wiatr. Jeśli zmiany rzeczywiście zostaną przyjęte, projekty farm on-shore w końcu zostaną uwolnione spod jarzma obwarowań prawnych. Niemniej jednak sama brytyjska branża energetyki wiatrowej prężnie się rozwija, jednak głównie na morzu. Według rządu Wielka Brytania jest drugim co do wielkości rynkiem morskiej energetyki wiatrowej na świecie. Tak więc po zniesieniu zakazu dotyczącego instalacji onshore z pewnością znajdzie się mnóstwo firm, które będą chciały rozwijać swoje projekty także na lądzie.
Źródło: theguardian.com