Atom bez wody – polski program jądrowy ignoruje kryzys hydrologiczny?

Elektrownie jądrowe w Polsce to długo wyczekiwany przełom krajowego systemu energetycznego, który w końcu może się ziścić. Tego typu obiekty to nie tylko ogromne ilości energii, ale także ulga dla środowiska od emisji różnego typu szkodliwych substancji. Dobrze zaplanowany atom, choć generuje odpady, tak ich ilość powinna być niewielka i do tego odpowiednio zagospodarowana, aby wpływ elektrowni na środowisko był niewielki. Warto jednak zapytać, czy za polskimi elektrowniami jądrowymi stoi dobry plan?

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

  • Elektrownie jądrowe potrzebują ogromnych ilości wody, która w Polsce nie jest tak prosta do zapewnienia. 
  • Elektrownia w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino ma zrzucać wodę chłodzącą reaktory do Bałtyku – morski ekosystem może na tym ucierpieć. 
  • Polski program energetyki jądrowej nie przykłada wystarczającej uwagi do możliwych zmian klimatycznych?

Elektrownie jądrowe kontra dostępność wody

Jednym z podstawowych aspektów, które należy uwzględnić przy projektowaniu elektrowni jądrowej, jest dostępność wody. Tego typu technologie wymagają do funkcjonowania od 1,5 do nawet 1,7 razy więcej wody niż elektrownie węglowe, aby chłodzić potężne reaktory. Lokalizacja takiej elektrowni musi więc być wyjątkowo zasobna w wodę, co w Polsce nie jest wcale tak proste do zapewnienia. Choć nie jest to oczywiste i wielu z nas może o tym zapominać, to Polska jest krajem o ubogich zasobach wodnych.

Kwestia ograniczeń w zasobach wodnych jest szczególnie istotna w kwestii doboru lokalizacji dla drugiej planowanej w naszym kraju elektrowni jądrowej. Bełchatów oraz Konin – rozważane opcje – już teraz posiadają problemy związane z presją hydrologiczną, a więc stopniem wykorzystania słodkiej wody w regionie, który przekracza 40%. Oznacza to, że w tym rejonie wykorzystanie słodkiej wody jest niezrównoważone i nadmierne. Ma to związek z funkcjonowaniem w tych miejscach dużych elektrowni węglowych, które przypomnijmy wymagają mniejszych zasobów wodnych. 

Stowarzyszenie EKO-UNIA i Fundacja Mission Possible wskazują, że zdecydowanie się na realizację rządowego programu atomowego w Bełchatowie lub Koninie może jeszcze bardziej pogłębić problematyczną sytuację stosunków wodnych w regionie. Przewagą lokalizacji Kopalino-Lubiatowo jest nieograniczony dostęp do wody morskiej. Takiej możliwości nie gwarantuje już lokalizacja w każdym innym regionie Polski. Do tego dochodzi trwająca susza hydrologiczna. 

Chłodzenie z Bałtyku – ryzyko dla ekosystemu i turystyki

Dodatkowe kontrowersje budzi plan wykorzystania otwartego obiegu chłodzenia wodą z Bałtyku w lokalizacji w gminie Choczewo. To właśnie w tej nadmorskiej miejscowości ma powstać pierwsza polska elektrownia jądrowa. Usytuowanie jej nad morzem może brzmieć już znacznie bardziej racjonalnie, biorąc pod uwagę zasoby wodne. Faktycznie wody nad bałtykiem nie brakuje, jednak w tym przypadku kontrowersje budzi inny aspekt korzystania z wód. 

Elektrownia w Choczewie ma pobierać dziesiątki lub nawet setki ton wody na sekundę do chłodzenia reaktorów. Pobór wody to jednak nie problem, a jej zrzut, który ma następować z powrotem do Bałtyku. Otwarty system chłodzenia w elektrowni w Choczewie będzie oznaczał, że do morza będą oddawane tony podgrzanej o 10°C wody. Choć morze jest wielkie, a różnica temperatur nie wydaje się duża, to znaczne ilości wody z elektrowni mogą doprowadzić do zmian w ekosystemie morskim Bałtyku. EKO-UNIA przekazuje ostrzeżenia naukowców z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie, którzy ostrzegają, że może to prowadzić do zakwitu sinic, zaburzeń w ekosystemie morskim i poważnych strat dla lokalnej turystyki.

Z kolei stanowisko Polskich Elektrowni Jądrowych, spółki odpowiedzialnej za budowę pierwszej elektrowni jądrowej, kładzie nacisk na racjonalność wybranego systemu chłodzenia. Zastosowanie otwartego systemu chłodzenia, sprawdzonego już w innych takich elektrowniach na całym świecie, ma nie mieć negatywnego wpływu na ekosystem Bałtyku. PEJ zaznacza, że temperatura wody na wylocie układu chłodzenia będzie maksymalnie wyższa do 10 stopni Celsjusza od wody pobieranej z morza. Strumień wody na wylocie z wymiennika będzie dodatkowo rozpraszany przez dyfuzory, by jeszcze bardziej obniżyć jej temperaturę. Warto podkreślić, że przez zastosowanie wymiennika ciepła, woda będzie krążyć w dwóch niezależnych obiegach. Dlatego też morska woda nigdy nie wymiesza się z wodą mającą bezpośredni kontakt z reaktorem. 

Lokalizacja w bezpośrednim sąsiedztwie z morzem ułatwia proces chłodzenia. Jednak sytuacja robi się trudniejsza względem rozpatrywanych lokalizacji pod drugą elektrownię jądrową. Już teraz mamy do czynienia z suszą hydrologiczną.  

Zmiany klimatu ignorowane w planowaniu?

Program energetyki jądrowej w Polsce obejmuje dekady, jednak nie uwzględnia prognoz dotyczących zmian klimatycznych, jakie w ich czasie mogą wystąpić. Zaniedbywana wydaje się kwestia spadku wysokości opadów i wzrostu średnich temperatur. W konsekwencji planowane inwestycje mogą być szczególnie narażone na skutki suszy, podnosząc koszty eksploatacji i ograniczając czas pracy reaktorów. Niesprzyjające warunki i przeciążenie zasobów wodnych mogą doprowadzić nie tylko do katastrofy ekologicznej, ale także ekonomicznej. Konieczność ograniczania pracy elektrowni może być koniecznością, która będzie kosztować. 

Rzecz jasna do rozpoczęcia pracy tych elektrowni w Polsce pozostają jeszcze lata – najwcześniej ma to nastąpić w 2033 roku. Jest jeszcze czas, aby wprowadzać korekty i identyfikować zagrożenia, więc warto mówić otwarcie o wszelkich obawach i liczyć na to, że specjaliści zajmujący się polskim atomem opracują właściwe zabezpieczenia, chroniące środowisko oraz samą inwestycję, przez finansową katastrofą. 

Źródła: Komunikat medialny Fundacji Mission Possible i Stowarzyszenia EKO-UNIA, PEJ. 

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia