Niemcy wracają do węgla – słowa Kanclerza zaskakują

Transformacja energetyczna w Niemczech od lat uchodzi za jedną z najbardziej ambitnych na świecie. Jednak rzeczywistość pokazuje, że tempo zmian nie zawsze idzie w parze z bezpieczeństwem dostaw prądu. Kanclerz Friedrich Merz zasugerował ostatnio, że elektrownie węglowe są zamykane za szybko. Rzeczywiście, bo Niemcom może zabraknąć ponad 20 GW mocy.

- Proces odchodzenia od węgla przebiega szybciej niż rozwój alternatywnych źródeł, co zagraża stabilności dostaw energii.
- Plan całkowitego odejścia od węgla do 2038 r. jest coraz częściej poddawany w wątpliwość ze względu na ryzyko niedoborów energii.
- Ostatnio sam kanclerz zaapelował o spowolnienie tego procesu. Nic dziwnego, Niemcy potrzebują nawet 326 GW nowych mocy wytwórczych.
Kanclerz: „Chciałbym, żeby było odwrotnie”
Podczas spotkania z przedstawicielami branży energetycznej w Berlinie kanclerz Friedrich Merz nie krył obaw. Jego zdaniem proces rezygnacji z węgla przebiega szybciej niż rozwój alternatywnych źródeł energii. Przez co stabilność dostaw energii staje się zagrożona.
–Nikt nie chce powstrzymać odchodzenia od węgla, ale wycofywanie się następuje szybciej niż zastępowanie go innym źródłem. Chciałbym, żeby było odwrotnie - przyznał kanclerz Friedrich Merz.
Niemcy planują całkowite odejście od węgla najpóźniej do 2038 roku. Jednak już teraz coraz głośniej mówi się o konieczności wydłużenia funkcjonowania części elektrowni węglowych, aby nie ryzykować przerw w dostawach energii. Nie można też zapomnieć o kontekście geopolitycznym, zwłaszcza w obliczu ostatniego blackout’u w Berlinie. We wtorkowy poranek, 9 września 2025 roku, Berlin pogrążył się w jednym z największych blackoutów ostatnich lat. Bez prądu zostało nagle blisko 50 tysięcy gospodarstw domowych, 3 tysiące przedsiębiorstw, a także szkoły i domy opieki. Jak ustaliła policja, nie była to zwykła awaria techniczna, do przerwy w dostawach doprowadziło celowe podpalenie słupów energetycznych.
Dla kanclerza pozostanie przy węglu na dłużej może dać większą stabilność całemu systemowi i chronić przed ryzykiem nagłych niedoborów energii. W czasach, gdy infrastruktura energetyczna stała się krytycznie ważnym elementem bezpieczeństwa narodowego, każdy dodatkowy filar stabilności ma ogromne znaczenie. Dłuższe utrzymanie elektrowni węglowych w rezerwie może okazać się konieczne, aby Niemcy mogły spokojnie przejść przez okres transformacji, nie narażając obywateli i gospodarki na poważne kryzysy energetyczne.
Gaz i wodór zamiast węgla
Nowa strategia Berlina zakłada mocne inwestycje w elektrownie gazowe, które z czasem będą mogły zostać przebudowane na instalacje wodorowe. Plan mówi o 20 GW nowych mocy. Kanclerz przedstawił swoją wizję w dość prosty sposób.
–Nie wszystko musi być od razu gotowe na wodór. Najpierw zbudujemy klasyczne elektrownie gazowe, a potem krok po kroku przekształcimy je w wodorowe – podkreślał w trakcie spotkania Merz.
Realizacja tego scenariusza wymaga jednak gigantycznych nakładów finansowych oraz zgody Unii Europejskiej na publiczne wsparcie. Berlin liczy, że UE zaakceptuje subsydia jako element transformacji energetycznej.
Gospodarka potrzebuje coraz więcej prądu
Choć Niemcy są liderem w rozwoju energetyki odnawialnej, to dane pokazują, że samymi OZE nie da się jeszcze zapewnić bezpieczeństwa energetycznego. Tu dochodzi jeszcze aspekt ciągle rozwijającej się gospodarki i zwiększonego zapotrzebowania na energię.
Według analiz Bloomberga, aby utrzymać stabilność systemu do 2035 r., Niemcy będą potrzebować dodatkowych 22–36 GW mocy. Pozostawienie elektrowni węglowych teraz i na trochę dłużej ma pozwolić rozbudować nowe moce oparte o gaz i wodór.
Niemiecka energetyka jest obecnie na dużym rozdrożu. Ostatnio pisaliśmy, że Niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci (BNetzA) ogłosiła, że po raz drugi z rzędu nie wydała decyzji o obowiązkowym wyłączeniu żadnej elektrowni węglowej. Powód? Już dziś, na kilka lat przed planowanym terminem, osiągnięto poziom redukcji mocy węglowych wyznaczony na 2028 rok. Czyli z jednej strony cele redukcji mocy węglowych są realizowane z wyprzedzeniem, ale z drugiej storny kanclerz apeluje o spowolnienie tego procesu.
Słowa kanclerza to sygnał, że niemiecka transformacja energetyczna potrzebuje korekty. Berlin nie zamierza rezygnować z neutralności klimatycznej, ale coraz mocniej stawia na pragmatyzm. Odejście od węgla ma być nie tylko ekologiczne, ale też bezpieczne dla gospodarki.
Źródła: bloomberg, bundesnetzagentur