Słońce z Chin: Jak zależność od importu zagraża europejskiej fotowoltaice?

Panele słoneczne zalewają Europę, ale nie pochodzą one z lokalnych fabryk. Uzależnienie od chińskiego importu może kosztować Unię Europejską jej własną niezależność energetyczną.

- Europa bije rekordy przyrostu mocy PV, ale większość komponentów pochodzi z Chin, co podważa jej niezależność przemysłową i energetyczną.
- Mimo unijnych inicjatyw, takich jak Net-Zero Industry Act, lokalna produkcja modułów praktycznie nie rośnie – z planowanych 4 GW zrealizowano jedynie 300 MW.
- Bez realnego wsparcia dla europejskich producentów, UE może pozostać zależna od importu, mimo ambitnych celów klimatycznych do 2030 roku.
Europejski boom, azjatycka dominacja
Rok 2024 był kolejnym rekordowym okresem dla fotowoltaiki w Unii Europejskiej. Jak podaje raport Eurobserv'ER, "całkowita skumulowana moc zainstalowana w krajach UE wyniosła 306 429,6 MW", a tylko w ciągu roku przybyło prawie 60 GW nowych instalacji. Niemcy, Hiszpania i Włochy ponownie znalazły się w czołówce państw z najwyższym przyrostem mocy.
Jednak za tą imponującą dynamiką kryje się mało medialny, ale coraz bardziej palący problem. Cytując raport: – Z niemal 60 GW zainstalowanych w UE w 2024 roku, tylko niewielka część łańcucha wartości (polikrzem, monokrzem, ogniwa i moduły) pochodziła z produkcji europejskiej.
Chińska potęga, europejska stagnacja
Według Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej (IRENA), to Chiny odpowiadają za ponad 60% światowego rynku PV. W samym tylko 2024 roku zainstalowały ponad 278 GW nowych mocy, czyli niemal pięciokrotnie więcej niż cała UE. Jak zauważa raport: – Azja, z Chinami na czele, to najbardziej aktywny region świata w zakresie nowych przyłączeń do sieci.
Tymczasem europejscy producenci zmagają się z rosnącymi kosztami, spadkiem cen komponentów i odpływem inwestycji. – Wielu producentów nadal działających w Europie funkcjonuje z bardzo niskim wykorzystaniem mocy produkcyjnych, co dodatkowo pogarsza ich sytuację – czytamy w raporcie.
Bruksela reaguje, ale z opóźnieniem
W odpowiedzi na pogarszającą się sytuację przemysłu fotowoltaicznego, UE wprowadziła Net-Zero Industry Act. Jego celem jest osiągnięcie do 2030 roku 30 GW lokalnych mocy produkcyjnych na każdym etapie łańcucha wartości. Jednak realizacja tego planu napotyka na wiele trudności. Wiele projektów fabryk zostało opóźnionych, a niektóre anulowane. Jak zauważa Eurobserv'ER: – Z zaplanowanych ponad 4 GW nowych mocy produkcyjnych modułów na 2024 rok, zrealizowano tylko 300 MW.
Jedynym w pełni funkcjonującym przedsięwzięciem jest projekt TANGO we Włoszech, zakładający uruchomienie 3 GW linii produkcyjnej bifacjalnych paneli HJT do końca 2025 roku.
Fotowoltaiczna autonomia czy fikcja?
Zależność od chińskich ogniw i modułów to nie tylko kwestia ekonomiczna, ale i strategiczna. Choć energia ze słońca nie wymaga paliw kopalnych, to cały ekosystem technologiczny jest nadal silnie uzależniony od importu. – To bardziej kwestia przemysłowa niż energetyczna, ale jej znaczenie strategiczne jest ogromne – podkreśla raport.
Z jednej strony Europa bije rekordy w liczbie przyłączeń, z drugiej jednak nie buduje solidnych fundamentów pod suwerenność energetyczną. Bez realnego wsparcia dla lokalnych producentów, Europa może pozostać jedynie montownią chińskich komponentów.
Potencjał rozwoju nadal jest ogromny. Według aktualizacji planów klimatycznych, łączny cel krajów UE do 2030 roku to ponad 648 GW mocy zainstalowanej PV. Ale bez przemysłowego zaplecza te liczby pozostaną tylko ambicjami na papierze.
Jak konkluduje raport: – Obecna dynamika sprzyja fotowoltaice, ale wymaga to jednocześnie nowych inwestycji w sieci, technologie magazynowania oraz zdecydowanego wsparcia dla konsumpcji własnej.
Źródło: Eurobserv’ER
Polecane
Sytuacja na rynku PV okiem branży i prosumentów – dla kogo jest gorzej?

Znamy RCEm za sierpień – znowu spadek
