Ministerstwo Energii bez OZE – oto podział kompetencji w rządzie

Premier Donald Tusk w ramach rekonstrukcji rządu ogłosił przywrócenie Ministerstwa Energii jako krok ku uspójnieniu polityki energetycznej. Jednak eksperci alarmują – resort nie będzie zarządzać odnawialnymi źródłami energii, czyli jednym z filarów transformacji energetycznej. Jak to możliwe?

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

  • Nowe Ministerstwo Energii zostało powołane z zamiarem uspójnienia polityki energetycznej, jednak nie otrzymało kluczowych kompetencji w zakresie OZE i transformacji energetycznej.
  • Za odnawialne źródła energii, efektywność energetyczną i fundusze odpowiada nadal Ministerstwo Klimatu i Środowiska, co prowadzi do nieczytelnego i nieskutecznego podziału zadań.
  • Zmiana tego stanu wymaga nowelizacji ustawy i podpisu prezydenta, co w obecnym układzie politycznym pozostaje niepewne, blokując reformę systemową.

Ministerstwo Energii wraca, ale bez najważniejszych narzędzi

Nowe Ministerstwo Energii, kierowane przez Miłosza Motyka, powołano w ramach szerokiej rekonstrukcji rządu. Premier Donald Tusk zapowiedział, że jego celem jest uporządkowanie rozproszonej polityki energetycznej, o której niespójności mówiło się od lat. Co ciekawe, resort ten już istniał – został zlikwidowany w 2019 roku, a jego kompetencje rozdzielono wówczas między Ministerstwo Klimatu i Ministerstwo Aktywów Państwowych.

Teraz wraca w nowej formie. Ale jak się okazuje – okrojonej z kluczowych funkcji.

Kto ma kontrolę nad OZE? Nie minister energii

Zgodnie z obowiązującą ustawą o działach administracji rządowej, kompetencje związane z odnawialnymi źródłami energii, efektywnością energetyczną, transformacją budynków czy magazynowaniem energii nadal pozostają w gestii Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ), którym kieruje Paulina Hennig-Kloska. MKiŚ nadal nadzoruje również Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), przez który przepływają środki na transformację energetyczną.

Ten dualizm kompetencyjny wzbudza coraz większe kontrowersje w środowiskach eksperckich. Pojawiają się głosy, że nowy minister energii nie ma realnego wpływu na kluczowe obszary transformacji energetycznej – nie odpowiada za odnawialne źródła energii ani magazyny energii, nie zarządza funduszami wspierającymi modernizację energetyczną (które pozostają w gestii NFOŚiGW), ani nie nadzoruje działań związanych z efektywnością energetyczną budynków. Tak skonstruowana struktura resortowa jest uznawana za wewnętrznie sprzeczną i mało efektywną, a cała sytuacja – za przykład niezrozumiałego i nieefektywnego podziału kompetencji w obszarze wymagającym maksymalnej spójności i koordynacji.

Źródło: Platforma X.

Prezydencka blokada?

Dlaczego więc tak skonstruowano podział kompetencji? Dużym problemem są tu obowiązujące legislacje. Zmiana zakresu obowiązków wymaga nowelizacji ustawy o działach administracji, a ta – podpisu prezydenta. Premier Tusk już w dniu ogłoszenia rekonstrukcji zastrzegł, że nie wiadomo, czy prezydent elekt – otwarty przeciwnik rządu – zgodzi się ją podpisać.

Tak więc energetyka, strategiczny dział gospodarki, który powinien funkcjonować ponad politycznymi podziałami,  po raz kolejny zostaje ofiara politycznych przepychanek.

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia