Ustawa wiatrakowa – co zmienił Senat? Jest nowy problem…

W Senacie zakończyły się prace nad tzw. ustawą wiatrakową. Zgłoszono poprawki i tym samym ustawa wróciła do Sejmu. Co się zmieniło i czy na dobre czy złe? Wszystko wyjaśniamy. 

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

  • Senat usunął z ustawy najbardziej restrykcyjne ograniczenia lokalizacji farm wiatrowych, m.in. zakazy dotyczące obszarów Natura 2000 i wojskowych przestrzeni powietrznych.
  • Wprowadzono kontrowersyjny fundusz partycypacyjny, z którego środki mają trafiać do mieszkańców mieszkających w pobliżu turbin, ale sposób ich podziału budzi poważne wątpliwości i może prowadzić do konfliktów.
  • Nowelizacja obejmuje także zmiany w zasadach modernizacji i zabudowy, dopuszczając np. rozbudowę budynków bliżej niż 500 m od farm, o ile zostaną spełnione nowe wymogi planistyczne.

Senat łagodzi przepisy – Natura 2000 i lotniska już bez blokady

Senatorowie nie pozostali obojętni na kontrowersje, jakie wzbudziły zapisy przyjęte wcześniej w Sejmie. Z ustawy wyleciały najbardziej restrykcyjne zakazy dotyczące lokalizacji turbin w wojskowych przestrzeniach powietrznych, takich jak strefy wokół lotnisk czy korytarze niskich lotów. Usunięto też przepis zakazujący budowy wiatraków w pobliżu obszarów Natura 2000, które miały chronić ptaki i nietoperze. Dla jednych to niepotrzebne ryzyko dla środowiska, dla innych – racjonalizacja prawa, które dotąd blokowało rozwój całych regionów.

Senat do ustawy dorzucił także zapis o tzw. funduszu partycypacyjnym, który rozbudził dyskusje o sensie przepychania tej ustawy na nowo. 

Fundusz partycypacyjny – o co z tym chodzi?

To, co najbardziej rozpala wyobraźnię – i budzi niepokój – to tak zwany fundusz partycypacyjny. Bo przecież skoro wiatraki mają powstawać bliżej ludzi, to ludzie powinni coś z tego mieć. Dlatego inwestorzy mieliby być zobowiązani do przelewania co roku dwudziestu tysięcy złotych za każdy megawat zainstalowanej mocy farmy na rzez dedykowanego funduszu. Kwota ta będzie waloryzowana inflacyjnie, a pieniądze mają trafić do właścicieli nieruchomości położonych w promieniu kilometra od turbin. W teorii brzmi świetnie, mieszkańcy mają realny udział w zyskach z zielonej energii. W praktyce pomysł ten może doprowadzić do wielu problemów.

Kontrowersje i luki w nowym systemie podziału pieniędzy

Po pierwsze, fundusz pojawił się w ustawie na ostatniej prostej, bez konsultacji społecznych, analiz prawnych czy oceny skutków regulacji. I to widać. 

Po drugie, mechanizm podziału pieniędzy jest pełen niedopowiedzeń. Jeśli wokół turbiny mieszka mało ludzi – mogą dostać pełną kwotę. Ale w gęsto zabudowanych miejscach, wypłaty będą symboliczne. Brakuje też jasnych reguł dotyczących tego, komu dokładnie należą się pieniądze – wystarczy być właścicielem nieruchomości, nie trzeba w niej nawet mieszkać. Co więcej, przepisy nie ograniczają wypłat do już istniejących domów, więc teoretycznie ktoś może zbudować dom obok wiatraka tylko po to, by zgarnąć dopłatę.

Nieprzemyślany jest też sposób wypłat przy współwłasnościach – o tym, kto dostanie pieniądze, decyduje kolejność zgłoszeń. Nietrudno sobie wyobrazić sytuacje, w których dochodzi do konfliktów między członkami rodziny albo sąsiadami, którzy walczą o pierwszeństwo. Fundusz, który miał łagodzić społeczne napięcia, może w rzeczywistości je pogłębiać.

Inne zmiany: nowe zasady dla modernizacji i zabudowy

Poza rewolucją w lokalizacji i funduszem partycypacyjnym, nowelizacja wprowadza też inne zmiany. Przewiduje się, że modernizacja istniejących turbin – jeśli nie została przewidziana w miejscowym planie – będzie wymagała przejścia pełnej procedury planistycznej. To ma zapobiec samowolkom i niekontrolowanemu „odmładzaniu” wiatraków. Senat dołożył też przepisy umożliwiające rozbudowę i remont budynków, które znalazły się zbyt blisko nowo planowanych turbin – by nie blokować rozwoju miejscowości.

Wiatraki wracają, ale nie bez turbulencji

Nowelizacja ustawy wiatrakowej to bez wątpienia jeden z najbardziej potrzebnych kroków legislacyjnych w dziedzinie OZE w ostatnich latach. Z jednej strony otwiera drogę do potężnego skoku w produkcji zielonej energii. Z drugiej, rodzi pytania o jakość procesu legislacyjnego i możliwe skutki społeczne. Jedno jest pewne, ustawa potrzebuje pewnych przebudowań, inaczej nieprecyzyjne zapisy mogą przynieść odwrotny skutek, do zamierzonego uwolnienia energii z wiatru.

Źródła: własne, MKiŚ. 

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia