Chcą zakazać farm fotowoltaicznych na wsiach – czy mają powody?

Rząd Wielkiej Brytani chce zwiększyć bezpieczeństwo dostaw żywności kosztem bezpieczeństwa energetycznego. Tak w jednym zdaniu można streścić pomysł rządzących. Jeżeli projekt który obecnie znajduje się w fazie planowania zyska aprobatę odpowiednich izb, dojdzie do zablokowania nowych projektów fotowoltaicznych. Czy takie działania mają sens?

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

Kto ma rację?

Od razu gdy informacja o planach brytyjskiego premiera wyciekła do opinii publicznej pojawiły się negatywne głosy. Działacze ekologiczni skwitowali pomysł krótko: skończy się to wzrostem cen prądu dla zwykłych obywateli i zaburzeniem krajowego bezpieczeństwa energetycznego. Warto wspomnieć, że nie jest to autorski pomysł Rishi’ego Sunrak’a. Pierwsze plany delegalizacji farm fotowoltaicznych na obszarach uprawnych wyszły ze strony poprzedniej premier Liz Truss. Jednak po jej rezygnacji na moment o nich zapomniano.

Teraz projekt powraca wraz z innymi poluzowaniami pierwotnych celów klimatycznych. Przypomnijmy, że Sunrak ostatnio przesunął moment odejścia od samochodów z silnikiem spalinowym z 2030 roku do 2035. Tak samo postąpił ze sprawą odejścia do 2035 od kotłów gazowych w gospodarstwach domowych. Zapowiedział, że restrykcje będą dotyczyć znacznie mniejszej liczby domów. Jakby tego było mało, podczas ostatnich rządowych aukcji OZE koncesji nie uzyskała żadna offshore’owa farma wiatrowa. Takie zaniedbania i odkładanie w czasie realizacji celów klimatycznych przyczyniają się do osłabienia stabilności i bezpieczeństwa energetycznego Wielkiej Brytanii. Dlaczego więc do tego wszystkiego premier chce dołożyć ograniczenia w rozwoju farm fotowoltaicznych?

Może się to skończyć serią manipulacji

Urzędnicy działający w ramach National Planning Policy Framework (NPPF) mieliby dostać nowe uprawnienia. W ramach których zyskają moc zablokowania każdego projektu fotowoltaicznego, co do którego można argumentować, że „zagraża bezpieczeństwu żywnościowemu” – czyli wszędzie tam, gdzie uprawia się żywność.

Z drugiej jednak strony wiele osób obawia się rozpoczęcia niesprawiedliwego procederu wydawania zezwoleń na projekty fotowoltaiczne po znajomości. Wystarczy przecież, że urzędnik po prostu stwierdzi, że dane pole jest kluczowe w produkcji żywności dla tego regionu. Tym samym nie pozwoli na budowę. Z drugiej jednak strony będzie mógł zezwolić na rozwój jednej farmy odtrącając ofertę innego inwestora kosztem drugiego. Wejście w życie takiej ustawy będzie łatwą drogą do rozpoczęcia nielegalnych procederów na dużą skalę. 

Sekretarz stanu ds. środowiska Thérèse Coffey potwierdziła plany nadania takich uprawnień odpowiednim urzędnikom jeszcze w ciągu tego roku. Jednocześnie podkreśliła, że celem nadrzędnym wykorzystywania pól uprawnych musi być produkcja żywności. 

Eksperci z zakresu energetyki twierdzą, że takie działania to śmiertelnie niebezpieczna krótkowzroczność rządzących. Według nich fotowoltaika to najważniejszy element zielonej transformacji, najłatwiejszy do implementacji. Tylko dostateczny rozwój sektora solarnego pozwoli na ograniczenie generacji z konwencjonalnych źródeł. Tym samym rozwój OZE poprowadzi do ograniczenia zmian klimatycznych, a tym samym do ochrony pól uprawnych przed skutkami rosnących temperatur. 

Oburzenie zwykłych obywateli rośnie wraz ze zbliżającą się zimą. Ma to być już kolejny sezon grzewczy z rekordowymi cenami za energię. Rządzący jak na złość planują pozostanie przy drogich paliwach kopalnych i blokują rozwój tańszej alternatywy jaką jest OZE. Sam pomysł, że sektor solarny miałby zaszkodzić stabilności dostaw żywności wydaje się Brytyjczykom odrealnioną ideą. Prawdopodobnie to właśnie zwykli obywatele mają rację. Sektor fotowoltaiczny stał za generacją 8% energii elektrycznej ubiegłej wiosny. Jednocześnie powierzchnia tych instalacji zajmuje połowę tego, co brytyjskie pola golfowe. Wprowadzenie zapowiedzianych obostrzeń jest postrzegane przez opinię publiczną jako kontynuacja fatalnej passy polityki energetycznej rządu.

Źródło: The Guardian

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia