Czy koniec net-meteringu może oznaczać szansę dla arbitrażu cenowego?

Klienci, którzy zdecydowali się na net-metering w 2016 roku, czyli od razu po jego wystartowaniu, już za 6 lat będą musieli stawić czoła zmianom na rynku energii prosumenckiej. Problem w tym, że na obecną chwilę nie jest jasne, jakie możliwości otrzymają. Choć net-metering dobiega końca, nie powstały jeszcze regulacje prawne dotyczące przedłużenia starej umowy lub przejścia na nową. Na ten moment mamy jedynie propozycje ekspertów co do zmian, jakie będzie można wdrożyć. W ostatnich dniach Stowarzyszenie Branży Fotowoltaicznej i Magazynowania Energii odbyło debatę, w której uczestniczyli członkowie zarządu stowarzyszenia. Tematem rozmów był rok 2031, a dokładniej nadchodzące w tym roku zakończenie 15-letniego programu net-meteringu dla najstarszych prosumentów.

- Jakie opcje posiadają prosumenci, którym za 6 lat skończy się umowa opustowa? – są koncepcje, ale konkretów brak.
- Arbitraż energetyczny może dać nowe możliwości nie tylko prosumentom, ale także klientom nieposiadającym OZE i ułatwić bilansowanie sieci.
- Czy w Polsce mogą pojawić się fleksumenci? Swoboda w handlu energią może stać się przepustką dla wielu nowych klientów.
Koniec starych umów za 6 lat – co dalej?
Wielu z nas mogłoby sądzić, że po zakończeniu umowy net-meteringu będziemy mogli automatycznie przejść do jej przedłużenia lub otrzymamy nową ofertę o innych warunkach. W rzeczywistości na ten moment prawo energetyczne nie przewiduje tego typu możliwości, a jedyną opcją wydaje się na dzisiaj zaprzestanie wprowadzania energii do sieci po wygaśnięciu umowy. Wielu może uznać za niezrozumiały fakt, że zamontowali instalację PV przy wsparciu Państwa, które teraz to wsparcie zamierza im odebrać. Sytuację nieco rozjaśnia jednak to, że powodem tej pustki prawnej po zakończeniu umowy jest zwyczajnie brak planu długofalowego wsparcia dla prosumentów, których ilość przerosła oczekiwania nie tylko osób wprowadzających net-metering, ale właściwie nas wszystkich. Do tej pory nikt również nie dostosował się do zaistniałej sytuacji w taki sposób, aby stworzyć plan działania po zakończeniu trwania umów opustowych. Nie oznacza to jednak, że nie powstanie nowy program umów dla prosumentów, a po prostu nie powstał do tej pory. Problem w tym, że 6 lat, które pozostały na stworzenie nowych zasad umów, to wbrew pozorom wcale nie jest wiele czasu. Procesy legislacyjne potrafią się znacznie wydłużać i trwać nawet latami, a w tym przypadku opóźnienia mogą doprowadzić do sytuacji w której tysiące, a może i nawet dziesiątkii tysięcy klientów indywidualnych zostanie czasowo pozbawionych tytułu prosumentów.
Spoglądając na obecne standardy rynku, nie tylko energetycznego, należy dojść do wniosku, że sytuacja, w której prosumenci zostaną pozostawieni bez wyjścia jest niedopuszczalna. Z tego powodu specjaliści z SBFiME nawołują do branży o podniesienie dyskusji na temat możliwych rozwiązań problemu, z których będą mogły czerpać osoby tworzące nowy plan umów. Mamy jeszcze na to czas, choć może to być ostatni dzwonek, dlatego należy rozważyć możliwe scenariusze rozwoju. W trakcie debaty padło kilka propozycji możliwych do obrania dróg, a jedną z nich było wprowadzenie arbitrażu energetycznego.
Obecny stan prawny – ograniczona swoboda
Branża i rynek dynamicznie się zmieniają wraz z rozwojem technologicznym i wzrostem dostępności różnego typu rozwiązań. net-metering, choć korzystny dla prosumentów, jest już systemem przestarzałym, który nie oddaje w odpowiedni sposób aktualnych rynkowych cen energii. Jego przedłużenie nie będzie najpewniej brane pod uwagę, wobec czego wzrok ekspertów zwraca się w stronę magazynów energii. Ta dynamicznie nabierająca na tempie technologia może stać się sednem umów, które zastąpią net-metering, a może i pójdą o krok dalej. W polskim sektorze energetycznym coraz głośniej wybrzmiewa temat swobodnego handlu energią elektryczną z magazynów energii, zwłaszcza przez prosumentów. Eksperci branżowi zgodnie podkreślają, że blisko 1,5 miliona prosumentów może nie tylko produkować energię na potrzeby własne, ale również aktywnie wspierać sieć energetyczną, stabilizując ją i wpływając na ceny.
W świetle obowiązujących przepisów prosument może magazynować energię wyprodukowaną przez instalację fotowoltaiczną i wprowadzać ją do sieci w innym czasie. To efekt korzystnej interpretacji prawnej, która niedawno została ugruntowana. Jednak możliwość ta ogranicza się wyłącznie do energii pochodzącej ze słońca. Zabronione jest natomiast ponowne oddanie do sieci energii wcześniej z tej sieci pobranej. W praktyce oznacza to, że jeśli użytkownik naładuje magazyn energii tanim prądem np. w taryfie nocnej, lub z taryfy dynamicznej, nie może później sprzedać tej energii w godzinach szczytu, gdy ceny są wyższe. Takie działanie, określane mianem arbitrażu cenowego, jest obecnie poza zasięgiem prosumentów, mimo jego potencjału ekonomicznego i systemowego.
Pytanie o sens takich ograniczeń pozostaje otwarte. Zwolennicy liberalizacji rynku wskazują, że wprowadzenie mechanizmów handlu energią przez prosumentów z własnych magazynów mogłoby odciążyć sieć w godzinach szczytowego zapotrzebowania, a także zwiększyć elastyczność systemu elektroenergetycznego. Co więcej, takie podejście wpisuje się w koncepcję tzw. „fleksumenta”, czyli użytkownika aktywnie zarządzającego energią bez konieczności posiadania instalacji PV.
“Dlaczego właściciel mieszkania, który nie może zamontować instalacji fotowoltaicznej, nie może zakupić magazynu energii i świadomie ładować go wtedy, gdy energia jest tania, a oddawać do sieci, gdy jest droga?” – stwierdza Robert Maczionsek.
Między technologią a przepisami – dlaczego energetyka rozproszona wciąż stoi w miejscu?
Rozszerzenie możliwości handlu energią z magazynów wymaga zmian prawnych – m.in. wprowadzenia taryf dynamicznych również dla dystrybucji, a nie tylko dla sprzedaży energii. Takie taryfy mogłyby być regulowane przepisami, analogicznie do obecnych taryf strefowych. Jednak główną przeszkodą – jak wskazują rozmówcy – nie są kwestie techniczne, a mentalność i przyzwyczajenia systemowe, odziedziczone po modelu scentralizowanej energetyki. Pomimo że rynek prosumencki istnieje w Polsce już od dekady, wiele instytucji nadal nie jest gotowych na rzeczywistą decentralizację.
Z pewnym rozbawieniem, ale i goryczą, eksperci przywołują pomysł tzw. „wozu Drzymały” – instalowania pojedynczego, niewielkiego modułu PV tylko po to, by formalnie stać się prosumentem i tym samym móc zainstalować magazyn energii bez konieczności uzyskiwania specjalnych zgód. To ilustracja obecnych absurdów regulacyjnych i zarazem dowód determinacji obywateli.
Projekt ustawy umożliwiającej szersze wykorzystanie magazynów energii utknął w procesie legislacyjnym. Choć głosy poparcia dla liberalizacji rosną, także po stronie instytucji publicznych, konkretne zmiany wciąż są odległe. Eksperci zgodnie apelują, aby nie traktować prosumenta jak problemu, tylko zasób, który może wesprzeć transformację energetyczną. W świecie, gdzie elastyczność i bilansowanie systemu będą kluczowe, blokowanie nowych możliwości technologicznych może się okazać kosztowne – zarówno dla rynku, jak i dla odbiorców końcowych.
Pozostaje więc pytanie, czy istnieje szansa, że przejście na następcę net-meteringu wprowadzi zmiany dotyczące nie tylko prosumentów, ale również osób nieposiadających OZE, a chcących uczestniczyć w rynku energii? Postęp wymaga odchodzenia od przyzwyczajeń na rzecz wykorzystywania szans, jakie daje nam rozwój technologiczny. Konieczność opracowania nowych systemów rozliczeń powinna być postrzegana jako szansa, z którą nie możemy już zwlekać.