Gdzie trafiły środki z ETS? Budżet Polski cierpi przez zbyt małe przychody z handlu emisjami

W ostatnim czasie Najwyższa Izba Kontroli wykazała, że spośród 94 mld złotych, które Polska uzyskała w ostatnich latach z handlu emisjami CO2, jedynie ok. 1,5 mld złotych trafiło na poczet transformacji energetycznej. Tymczasem Ministerstwo Finansów wskazuje zbyt małe przychody z ETS jako jedną z przyczyn powiększającej się dziury budżetowej. Jakie wnioski wynikają z tego na przyszłość?

- Polska w latach 2013-2023 zyskała 94 mld zł z handlu emisjami CO2, ale tylko 1,5 mld zł przeznaczono na transformację energetyczną.
- Przychody z ETS okazały się niższe o 8,8 mld zł od zakładanych, co zwiększa rosnącą dziurę budżetową.
- Niskie wydatki na niskoemisyjne technologię utrudniają modernizację energetyki, a środki z ETS przeznaczono głównie na stabilizację cen energii i inne bieżące wydatki.
Czy pieniądze ETS trafiają do Brukseli? Wyprowadzamy z błędu
W ostatnich latach kwestie związane z emisjami gazów cieplarnianych oraz wykorzystaniem środków pozyskanych z uprawnień do emisji CO2 stały się coraz bardziej istotne w debacie publicznej. Analiza przeprowadzona przez Najwyższą Izbę Kontroli (NIK) rzuca światło na to, jak Polska gospodaruje ogromnymi dochodami, które pochodzą ze sprzedaży uprawnień do emisji. Od 2013 do 2023 roku Polska uzyskała z tej sprzedaży 94 miliardy złotych, przy czym aż 90% tej kwoty wpłynęło do budżetu państwa w ostatnich pięciu latach (2019-2023), kiedy ceny emisji gwałtownie wzrosły.
Dla wielu osób kwota 94 miliardów złotych, która zasiliła polski budżety, może być zaskoczeniem. Często w narracji publicznej pojawia się przekonanie, że podatek od emisji CO2 to jest narzucony przez Unię Europejską i w całości trafia do Brukseli. Rzeczywistość jest jednak inna – większość środków ląduje w budżetach konkretnych państwa, w tym także Polski. Problem polega na tym, jak te pieniądze są później wykorzystywane. Zgodnie z założeniami, fundusze te miały wspierać zieloną transformację, w tym inwestycje w odnawialne źródła energii oraz modernizację sektora energetycznego, jednak rzeczywistość odbiega od tych planów.
O tym, że pieniądze z systemu ETS trafiają do polskiego budżetu warto mówić zwłaszcza w kontekście ostatnich informacji o nowelizacji ustawy budżetowej. Zgodnie z projektem Ministerstwa Finansów deficyt Polski w przyszłym roku ma wynieść rekordowe 240,4 mld zł, czyli o niemal jedną trzecią więcej niż zakładane wcześniej 184 mld. Jak podaje MF taki wzrost nie jest efektem dodatkowym wydatków, a nieprzewidzianie małych przychodów w pewnych obszarach gospodarki. Wśród nich resort wskazuje właśnie sprzedaż uprawnień do emisji CO2, które przyniosły 8,8 mld zł mniej, niż wcześniej zakładano.

Zielona transformacja na marginesie budżetu
Ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli rzuca z kolei większe światło na to, jak do tej pory były wydatkowane środki pochodzące z handlu emisjami. Jak wykazała NIK, jedynie 1,3% środków pochodzących ze sprzedaży uprawnień do emisji zostało bezpośrednio przeznaczonych na cele związane z redukcją emisji lub zieloną transformacją. To zaledwie około 1,5 miliarda złotych w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Pozostałe środki, zamiast wspierać zieloną transformację, zostały przeznaczone głównie na bieżące wydatki budżetowe, takie jak programy socjalne czy stabilizowanie cen energii.
Z analizy wynika, że aż 63% dochodów ze sprzedaży uprawnień do emisji trafiło bezpośrednio do budżetu państwa, gdzie zasiliło różne obszary finansowe, łatając przy okazji dziurę budżetową. Kolejne 15% zostało przeznaczone na fundusz wypłaty różnicy w cenie energii, który służy m.in. do dotowania kosztów energii dla odbiorców indywidualnych. Ponadto 9,6% środków trafiło do Funduszu Przeciwdziałania COVID-19, który w praktyce finansował wydatki mające niewiele wspólnego z pierwotnym celem tego funduszu, takie jak dodatek węglowy.
Takie podejście, zamiast wspierać rozwój energetyki odnawialnej i modernizację infrastruktury energetycznej, prowadzi do utrwalania status quo i umacniania obecnych problemów, takich jak wysokie ceny energii oraz zależność od paliw kopalnych. W rzeczywistości Polska mogłaby wykorzystać te środki do wsparcia budowy elektrowni jądrowej, co mogłoby radykalnie obniżyć emisję gazów cieplarnianych i zdywersyfikować krajową energetykę. Niestety, zamiast inwestować w rozwój, środki te wydano na bieżące potrzeby polityczne i stabilizację cen energii.

Konsekwencje dla energetyki
Decyzje o takim wykorzystaniu środków wpływają bezpośrednio na tempo transformacji energetycznej w Polsce. Pieniądze, które mogłyby wspierać modernizację sieci energetycznych, rozwój odnawialnych źródeł energii czy budowę nowoczesnych elektrowni, zostały przeznaczone na krótkoterminowe cele, które nie poprawiają sytuacji energetycznej kraju w dalszej perspektywie. Bez zmiany podejścia do finansowania zielonej transformacji, Polska nadal będzie zmagać się z problemami wysokich kosztów energii i opóźnieniami w modernizacji energetyki, co z kolei wpływa na konkurencyjność gospodarki oraz jakość życia obywateli.
Jednym z rozwiązań mogłoby być przeznaczenie większej części środków na tanie kredyty dla firm energetycznych, które chcą inwestować w niskoemisyjne technologie. Takie podejście mogłoby przyspieszyć zieloną transformację bez obciążania budżetu państwa, a jednocześnie zapewnić długoterminowe korzyści dla całej gospodarki. To także sposób na uniknięcie sytuacji, w której Polska staje się jednym z krajów o najwyższych kosztach energii w Unii Europejskiej.
Więcej o wynikach kontroli NIK w zakresie wydawania środków z ETS mówiliśmy w najnowszym odcinku Energetycznego Talk-show:
Polecane
Do OZE dopłacasz tylko 9 zł na rok (mniej więcej)

Polska wystąpi z systemu ETS? Czy jest to w ogóle możliwe? Rząd odpowiada
