Nie milkną komentarze dotyczące zmian w ustawie odległościowej. Ustawa w Sejmie 7 lutego

Nie cichnie burza wywołana zmianą minimalnej odległości z 500 na 700 metrów w nowelizacji ustawy antywiatrakowej. Szereg środowisk wyraża się negatywnie o zaproponowanych regulacjach, mając na uwadze fakt, że kluczowa poprawka napisana na kolanie wyrzuca do kosza wieloletnie prace nad nowelizacją. Projekt ustawy nie rozwiązuje całkowicie problemu ograniczonego rozwoju onshore w Polsce.

Z każdym metrem więcej wymaganej odległości od zabudowy mieszkalnej wyrzucamy do kosza lub spowalniamy istniejące projekty lądowych farm wiatrowych – przekonują eksperci Fundacji Instrat. Szacują, że w dzisiejszych warunkach 1 GW w lądowych turbinach generuje 2 miliardy złotych oszczędności w imporcie gazu ziemnego lub blisko 1 miliard złotych w przypadku węgla kamiennego. Liberalizacja szkodliwej zasady 10H według pierwotnego rządowego projektu sprzed 2 lat dałaby możliwość rozwoju taniej energii z wiatru na nawet 7 procentach powierzchni Polski.
- Cokolwiek poza 500 metrów to zgniły kompromis i udawanie, że spotykając się w połowie osiągamy jakiś konsensus. Nic bardziej mylnego. Istotna większość projektów gotowych do rozpoczęcia inwestycji tuż po liberalizacji ustawy antywiatrakowej była w ciągu ostatnich lat szykowana pod kątem właśnie tej odległości. Adaptacja tych przedsięwzięć do nowej odległości nie potrwa z dnia na dzień – wykosi masę gotowych projektów, których potrzebujemy na wczoraj – mówi Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat, ekspert w zakresie energetyki i klimatu.
Bubel prawny?
Przyjęcie poprawki o zmianie odległości minimalnej od wiatraków z 500 na 700 metrów to dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. Tylko szeroko konsultowane i zaakceptowane przez stronę rządową i samorządową 500 metrów gwarantowało nowe megawaty wiatru już w ciągu 2 lat, a w kolejnych latach nawet do 22 GW. Z analizy Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 m, powoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o ok. 60-70 proc.
PSEW przypomina, że nowelizacja ustawy odległościowej została szeroko konsultowana i zaakceptowana zarówno przez stronę społeczną, jak i rządową, otrzymując pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Zaakceptowana liberalizacja zasady 10H do 500 metrów pozwalała na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe (z obecnych 0,28 proc. do 7,08 proc. powierzchni Polski).
– Bez 500 metrów ustawa wiatrakowa jest bublem – przez 10 lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa. Zmiana minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na 700 m niesie za sobą tragiczne dla energetyki wiatrowej konsekwencje. Uniemożliwi ona wykorzystanie potencjału jaki drzemie w polskim wietrze. Zamiast kilkunastu, powstanie co najwyżej kilka GW mocy w wietrze. To de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. To niezrozumiałe w obliczu kryzysu energetycznego i dramatycznie wysokich cen energii – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Ustawa jest szeroko komentowana przez polityków, wśród których widać znaczący podział w poparciu zmian w ustawie wiatrakowej. Jedni krytykują zmiany, inni podkreślają niezmiennie, że wiatraki szkodzą polskiemu systemowi elektroenergetycznemu, ale też środowisku, co nie jest zgodne z prawdą.
Ustawa na sejmowym posiedzeniu w lutym
Anna Moskwa pytana w piątek w Programie I Polskiego Radia o ustawę wiatrakową zaznaczyła, że "czas szalonej wiatrakowej deweloperki minął". Dodała, że ustawa 10H z 2016 roku zamknęła ten proces.
Dzisiaj jesteśmy gotowi, by wprowadzić dobrą ustawę
stwierdziła Anna Moskwa, cytowana przez Polska Agencję Prasową.
Projekt ustawy z poprawką ma pojawić się 7 lutego na najbliższym posiedzeniu Sejmu.
Źródło: Sejm, Polska Agencja Prasowa, Twitter