Sposób na szybkie zmniejszenie emisyjności transportu? Przymusowa elektryfikacja floty firmowej

Słabe tempo elektryfikacji europejskiego transportu, zmusza Komisję Europejską do radykalnych posunięć. Jednym z ostatnich pomysłów unijnych sterników jest – przyznajmy dość kontrowersyjnym – nakaz pełnej elektryfikacji flot samochodowych począwszy od 2030 roku. Te regulacje dotyczyć będą zarówno dużych korporacji, wypożyczalni samochodów, a także osoby prowadzące jednoosobowe działalności gospodarcze.

- Niezadawalające tempo elektryfikacji transportu powoduje, że unijne władze pracują na pomysłem mającym przyspieszyć ten proces.
- Od 2030 roku zarządcy flot samochodów firmowych będą mogli kupować, leasingować lub najmować wyłącznie pojazdy zeroemisyjne.
- Projektowane przepisy dotyczyć będą dużych firm, jak też i JDG.
- Nie w każdej działalności auta elektryczne mają sens.
- W Polsce udział firm w rejestracjach nowych samochodów sięga nawet 80 procent.
Wyznacz sobie cele, ale możliwe do realizacji
Cele, które wyznaczyliśmy sobie jako zjednoczona Europa, od lat są jasne. W 2050 roku Unia Europejska ma być neutralna klimatycznie, a na dodatek w pełni uniezależniona od paliw kopalnych, które dzisiaj musimy importować w ogromnych ilościach.
Wyznaczenie takich celów, a ich realizacja to dwie zupełnie nie korelujące ze sobą kwestie. Dojście do neutralności klimatycznej jest jak najbardziej słuszne, jednak sposób osiągnięcia tego stanu budzi wiele zastrzeżeń, zwłaszcza, że finalnie to my – obywatele UE – wspólnie finansujemy politykę środowiskową.
Wyzwania i zagrożenia jakie stoją przed nami, budzą uzasadnione obawy mieszkańców 27 państw tworzących unijny organizm, dlatego też nie dziwi sprzeciw jaki słychać na samych dołach zjednoczonego społeczeństwa.
Dotyczy to każdego aspektu naszego życia, w tym również motoryzacji, która w zamierzeniu Komisji Europejskiej od 2050 roku będzie wyłącznie zeroemisyjna, przy czym już od 2035 roku możliwe będzie rejestrowanie wyłącznie pojazdów napędzanych paliwami alternatywnymi dla surowców kopalnych.
Niezadawalające tempo elektryfikacji transportu powoduje, że unijne władze pracują na pomysłem, który zmusi zarządców flot samochodowych do zakupu pojazdów zeroemisyjnych już od 2030 roku.
Zbudujesz flotę, ale tylko elektryków
Kolejnym sposobem na przyspieszoną – i częściowo wymuszoną – elektryfikację jest obowiązek budowania flot firmowych samochodów wyłącznie w oparciu o pojazdy zeroemisyjne, elektryczne, wodorowe lub jakiekolwiek inne, spełniające unijne wymogi.
Oznaczać to będzie, że począwszy od 2030 roku zarządcy parku samochodowego w korporacjach, dużych firmach, czy też w jednoosobowych działalnościach gospodarczych, będą mogli kupować, leasingować lub najmować wyłącznie pojazdy bezemisyjne.
Oczywiście te auta, które będą w zasobach danej firmy, będą mogły dojeździć do końca kontraktu, jednak każde następne będzie musiało już być elektryczne (lub wodorowe, czyli też elektryczne).
Przy czym, o ile w 2030 roku dozwolone będą wyłącznie rejestracje aut elektrycznych w firmowych flotach, to tak naprawdę już trzy lata wcześniej, bo w 2027 roku, zarządcy będą musieli dojść do poziomu 75% nowych zakupów pojazdów zeroemisyjnych.
Flota i jedno auto to to samo
Co istotne, nowe regulacje dotyczyć będą pojazdów firmowych, przeznaczonych do własnego użytku przedsiębiorstwa, czy też do wynajmu.
Zgodnie z założeniami, jeśli coś jest „firmowe”, bez względu na rodzaj finansowania (zakup, leasing, najem długoterminowy), od 2030 roku będzie musiało być zeroemisyjne.
Tak więc projektowane przepisy obejmą zarówno wielkie korporacje, duże, średnie oraz małe przedsiębiorstwa, a nawet jednoosobowe działalności gospodarcze, które użytkują takie pojazdy zarówno do celów służbowych, jak też i prywatnych.
Jeśli pomysł Komisji europejskiej zostanie wdrożony, bardzo prawdopodobne jest, że już za 5 lat w wypożyczalni dostępne będą wyłącznie samochody elektryczne, takim samym pojazdem przemieszczać się będzie osoba prowadząca JDG, a także przedstawiciele handlowi.
Elektryk we flocie nie każdej firmie się opłaca
Stopień elektryfikacji flot samochodowych dzisiaj jest bardzo niski, ale trzeba sobie powiedzieć szczerze, że nie każdej firmie takie pojazdy się opłacają.
Z rynku najmu długoterminowego czy też leasingu, słychać głosy iż elektryk w parku maszynowym generuje wyższe koszty eksploatacji, a na dodatek zawirowania z wartością rezydualną powodują, że wielu zarządców flot odkłada zakup takiego samochodu na późniejszy czas.
Tu ważna uwaga – są działalności, gdzie auto elektryczne sprawdzi się znakomicie, głównie na obszarach miejskich, jednak dzisiaj wśród zarządców przeważają opinie, że to jeszcze nie jest czas na pełną elektromobilność w firmach.
O tym, czy samochody elektryczne dobrze się sprawdzają w każdym modelu biznesowym najlepiej przekonuje przypadek firmy Hertz, prowadzącej globalną sieć wypożyczalni samochodów.
Pod koniec 2023 roku, amerykańska firma anulowała zamówienia na nowe Tesle, a te, które były już w jej zasobach postanowiła sprzedać na rynku wtórnym. W zamierzeniach dotyczyło to ponad 20 tysięcy elektryków.
Głównym powodem takiej decyzji były problemy z wartością rezydualną, a także bardzo wysokie koszty ubezpieczenia oraz napraw powypadkowych. W przypadku nawet drobnej kolizji, koszty były dużo wyższe niż dla aut spalinowych, a poza tym dużo częściej skutkowały one nawet wycofaniem auta z eksploatacji.
W Europie kupują przede wszystkim firmy
Wbrew pozorom, plan Komisji Europejskiej, to całkiem dobry sposób na zdecydowane przyspieszenie elektryfikacji transportu. Zakupy do firm stanowią średnio ponad 60 procent transakcji na unijnym rynku, więc takie regulacje mogą rzeczywiście wpłynąć na segment elektromobilność.
Udział firm w nowych rejestracjach bardzo zależy od kraju członkowskiego. Są takie, gdzie stanowi on niewiele ponad połowę, a są też i takie, gdzie dobija do 80 procent. Ten drugi przypadek dotyczy Polski.
Firmowe udziały w nadwiślańskich rejestracjach sięgają, według różnych szacunków, od 70 do nawet 80 procent dla nowych samochodów, przy czym w tą liczbę wliczone są również zakupy do JDG.
Wymuszenie przyspieszonej elektryfikacji z jednej strony może być dobrym impulsem dla rynku używanych pojazdów elektrycznych, z drugiej jednak strony może skutkować podwyżkami cen towarów i usług, dla których koszty transportu stanowią istotny czynnik.
Tak czy owak, finalnie za wszystkie pomysły komisarzy unijnych zapłacą obywatele zjednoczonej Europy.