Czy farmy off-shore zaszkodzą polskiemu rybołówstwu? Nowy raport rozwiewa wątpliwości

- Morskie farmy wiatrowe (MFW) wpłyną negatywnie na polskie rybołówstwo, ograniczając dostęp do łowisk i zwiększając koszty działalności rybaków, ale nie są główną przyczyną problemów sektora.
- Główne problemy rybołówstwa wynikają ze zmniejszającej się populacji ryb i złego stanu ekosystemu Bałtyku, spowodowanego zmianami klimatu, a nie budową farm wiatrowych.
- Farmy off-shore mogą dać rybakom sezonowe możliwości zatrudnienia, np. na statkach obsługujących MFW, ale wymagają szkoleń i certyfikatów, co ogranicza dostęp do tych miejsc pracy.

Co ma ryba do wiatraka?
Do 2040 roku morskie farmy wiatrowe będą stanowić 8% powierzchni polskiej części Bałtyku. Zajęcie takiego terenu może znacząco wpłynąć na polski sektor rybołówstwa, który od wielu lat i tak jest w opłakanej sytuacji. W najnowszym raporcie od Fundacji Instrat pokazane zostały związki między obydwiema tymi branżami. Dokument wskazuje także płaszczyzny, na których off-shore może w pewnym stopniu wspomóc rybaków. O czym dokładnie mowa?
Warto zacząć od rozwiania wszelkich wątpliwości: tak, budowa morskich farm wiatrowych (MFW) w ogólnym rozrachunku wpłynie negatywnie na rybołówstwo w Polsce. Ciężko uważać inaczej w momencie, w którym teren łowisk zostanie przez skupiska turbin znacząco ograniczony. Już w głównych wnioskach raportu Instratu czytamy, że budowa MFW przełoży się na “wyższe koszty prowadzenia działalności przez rybaków”. Farmy nie tylko utrudnią dostęp do łowisk, ale też ograniczą możliwość użytkowania portów. W miejscowościach takich jak Władysławowo, Ustka czy Łeba miejsce przy kejach będą zajmowały jednostki serwisowe, nie dla wszystkich kutrów rybackich znajdzie się przestrzeń.

Warto jednak pamiętać, że branża rybołówstwa komercyjnego w Polsce już od dawna jest w odwrocie i ciężko winić za to sektor morskiej energetyki wiatrowej, zwłaszcza że budowa pierwszej polskiej MFW jeszcze nawet nie ruszyła. Jak zwracają uwagę autorzy raportu, praktycznie od początku tego stulecia zmniejsza się zarówno liczba osób pracujących przy połowie (z 7 tys. w 2000 roku do 2,4 tys w 2022 roku) jak i ilość użytkowanych w tej branży statków (1382 w 2004 roku, 824 w 2022 roku, warto też podkreślić, że w latach 2023-2024 do trwałego wycofania z działalności połowowej zostało zgłoszonych aż 186 jednostek).
Co wpływa negatywnie na polskie rybołówstwo?
W rybołówstwie z roku na rok jest coraz mniej pieniędzy. Jak podkreśla Instrat w towarzyszącej premierze raportu informacji prasowej, czasy tzw. “dorszowego eldorado” dawno dobiegły końca, a biznes jest opłacalny tak naprawdę tylko dla dużych jednostek. Kwota połowowa dla tego gatunku już od 2021 roku jest zerowa (w 2005 roku wynosiła 13 tys. ton). Niemal nieustanny spadek mamy też przy kwotach połowowych innych istotnych bałtyckich gatunków, takich jak śledź czy szprot.

Jak już wspomnieliśmy wyżej, ciężko za tę sytuację winić morskie farmy wiatrowe, bowiem żadna z nich jeszcze na polskiej części Bałtyku nie funkcjonuje. Raport Instratu zwraca uwagę, że jako główne przyczyny można wskazać malejącą populację ryb oraz zły stan morskiego ekosystemu. Te wynikają z kolei z rosnącej temperatury wody wywołanej przede wszystkim zmianami klimatu. Ryb w polskich wodach Bałtyku jest po prostu za mało, aby rybołówstwo było tak opłacalne jak było niegdyś.
Czy morskie farmy wiatrowe mogą wspomóc dogorywający sektor?
Czy w związku z budową farm wiatrowych na Bałtyku osoby zatrudnione aktualnie w sektorze rybołówstwa mogą liczyć na przejście do nowej, znacznie bardziej przyszłościowej branży? Teoretycznie tak, choć jak wskazuje raport Instratu, sprawa jest złożona. Fundacja podkreśla, że sektor MFW nie pomoże rozwiązać strukturalnych problemów, z jakimi od lat boryka się polskie rybołówstwo.
- Rozmawiając z armatorami i rybakami, można odnieść wrażenie, że żywili oni – i być może nadal żywią – nadzieje związane z sektorem MEW [morskich elektrowni wiatrowych – przyp. red.], zwłaszcza w zakresie świadczenia usług, takich jak dozorowanie powstających instalacji. Mogłoby to stanowić uzupełnienie działalności rybackiej, która w ostatnich latach była dla części armatorów nieopłacalna ze względu na malejące kwoty połowowe i pogarszające się warunki środowiskowe. Większość naszych rozmówców uznawała zasadność stawiania MFW na Bałtyku. Wynika z tego, że środowisko jest świadome ich strategicznego znaczenia dla krajowego systemu energetycznego – czytamy w raporcie.
Główną korzyścią, jaką mogą czerpać rybacy z powstania farm off-shore jest możliwość świadczenia usług czy nawet zatrudnienia się jako pracownicy w tych elektrowniach. Mowa tu o stanowiskach na statkach obsługujących MFW: załogantach i kapitanach jednostek, które będą służyły badaniom, dozorowaniu prac budowlanych czy transportowi załogi serwisowej. Do tego typu zajęć rybacy mają szczególne predyspozycje i mogą objąć je po stosunkowo niewielkich przygotowaniach.
Autorzy raportu podkreślają jednak, że praca ta jest pracą sezonową lub tymczasową, bowiem “działania badawcze (np. środowiskowe) prowadzi się w fazie projektowania farmy wiatrowej, z kolei dozorowanie odbywa się już na etapie budowy”. Rybacy nie znajdą więc w tym sektorze źródła stałego zarobku, ale mogą zajmować się tymi zadaniami podczas przerw w połowach. Dokument podkreśla jednocześnie, że pewną blokadą są wymogi dotyczące szkoleń i certyfikatów. Sektor offshore objęty jest wyjątkowo wysokimi standardami bezpieczeństwa, które dotyczą nie tylko personelu, ale również jednostek pływających. Rybołówstwo wymaga więc wsparcia, aby mogło sprawnie i w poszanowaniem standardów stanowić sektor wspomagający dla MFW.
- Możliwości przebranżowienia bałtyckich rybaków do sektora OZE są dość ograniczone, więc te już dostępne powinny być maksymalnie wykorzystane i odpowiednio komunikowane. Obecnie trudno jest oszacować liczbę czy procent rybaków, którzy zostaną zatrudnieni w sektorze. Jedno jest jednak pewne – sprawiedliwa transformacja rybołówstwa bałtyckiego już się dzieje, głównie za sprawą programów operacyjnych. Dopełnieniem procesu mogłaby być ściślejsza współpraca sektora rybackiego z sektorem offshore oraz bogatsza oferta pracy dla rybaków, zwłaszcza członków załóg – mówi główna autorka raportu i kierowniczka projektów w Fundacji Instrat, Iwona Bojadżijewa.
Źródło: instrat.pl