Dlaczego rdzenne społeczności mówią “nie” OZE?

Mimo że potrzeba transformacji energetycznej jest powszechnie znana, nie u wszystkich społeczności wzbudza ona entuzjazm. Wiele państw decyduje się na budowę elektrowni wiatrowych lub farm fotowoltaicznych na terenach zajmowanych przez mniejszości etniczne bez wcześniejszych konsultacji z mieszkańcami. Takie kroki powodują, że implementacja OZE może zacząć być postrzegana jako zagrożenie, a nie jako sposób na zmianę światowej energetyki na lepsze.

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

Co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o protestach mniejszości etnicznych, które sprzeciwiają się budowie wielkoskalowych elektrowni OZE na zajmowanych przez nie terenach. Jednak bardzo często sprawy te nie zyskują rozgłosu i szybko są zapominane. Mimo wszystko takie sytuacje dają podstawę do twierdzenia, że nie we wszystkich zakątkach świata transformacja energetyczna jest przeprowadzana w zrównoważony sposób. Czy zatem rozwój energetyki odnawialnej może stać się źródłem dyskryminacji? 

Rozdrapywanie starych ran

W czerwcu 2023 roku w Izraelu doszło do masowych protestów w związku z projektem budowy dziesiątek turbin wiatrowych na Wzgórzach Golan. Zamieszkujący te tereny Druzowie, postrzegają taki krok izraelskich władz jako zagrożenie dla ich stylu życia i tradycji. Konflikt na linii Druzowie – państwo trwa już od lat 80. XX wieku, kiedy północny obszar Wzgórz Golan został anektowany przez Izrael. Wcześniej tereny te należały do Syrii. Większość Druzów utrzymuje się z rolnictwa i turystyki. Twierdzą oni, że po wybudowaniu wielkiej farmy wiatrowej ich styl życia ucierpi na wielu poziomach. Przede wszystkim boją się tego, że turyści nie zechcą już odwiedzać miejsca o niegdyś pasterskiej scenerii, które teraz usiane jest turbinami wiatrowymi. Dodatkowo budowa farmy będzie wiązała się z wprowadzeniem ciężkiego sprzętu i stworzeniem nowych dróg. Zarówno Druzowie, jak i niektóre grupy ekologów przestrzegają przed hałasem turbin oraz błyskiem ostrego światła, które będzie odbijało się od obracających się łopat turbin.

Energix, firma, która ma zająć się budową farmy, odrzuca te twierdzenia i przekonuje, że projekt zapewni mieszkańcom czystą energię zamiast ciągłych awarii sieci elektroenergetycznych oraz setki nowych miejsc pracy. Przedsiębiorstwo przygotowywało się do tej inwestycji przez ostatnie kilka lat. Na przestrzeni tego czasu Energix podpisywał z Druzami umowy dzierżawy gruntów na kolejne 25 lat. Przewidują one konieczność wypłacenia rekompensaty dla firmy w przypadku wycofania się właściciela ziemi. W związku z protestami wielu Druzów chce zrezygnować z dzierżawy, jednak nie stać ich na wypłacenie odszkodowań dla Energix. Według Salima Brake z Open University of Israel, źródeł sprzeciwu Druzów jest kilka. 

Te ostatnie protesty pokazują dwa aspekty konfliktu, które są ze sobą mocno powiązane. Mamy kwestię turbin i obawy lokalnych mieszkańców o ich zdrowie i wiejski styl życia, ale jest też kwestia własności gruntów i braku zaufania we władzach izraelskich

powiedział Brake.

Ekspert dodał również, że niektóre obawy mieszkańców są słuszne, jednak część z nich jest wyimaginowana. Jednak wszystko to wynika głównie z podejrzliwości i braku zaufania do systemu, który przez te wszystkie lata dyskryminował Druzów.

Europa nie jest bez wad

Tego typu problemy nie są domeną jedynie Izraela. Z podobną niechęcią rdzennych grup etnicznych spotkał się pomysł zbudowania na północy Szwecji farmy wiatrowej. W tym przypadku sprzeciw wobec projektu wyrazili Saamowie, lud zamieszkujący głównie Laponię. Zajmują się oni przede wszystkim hodowlą reniferów. Urzędnicy odrzucili wiele skarg, które w latach 2010-2013 złożyli Saamowie. Mieszkańcy wyrażali w nich sprzeciw wobec zajmowania ich terenów przez elektrownie wiatrowe. Przedstawiciele rządu stwierdzili, że sprawa ta “nie dotyczy” hodowców reniferów, chociaż na terenie planowanej farmy znajdowały się wtedy letnie pastwiska tych zwierząt. Obecnie około 80% nowych elektrowni wiatrowych w Szwecji jest lokalizowana na północy kraju. Wielu polityków ignoruje głosy mówiące o tym, że farmy zakłócają szlaki migracji reniferów i mają negatywny wpływ na życie tych zwierząt, zwłaszcza ze względu na hałas wytwarzany przez turbiny. 

Potrzeba dialogu

Czytając o tych dwóch sprawach można je zbagatelizować. Populacja Druzów w Izraelu to około 150 tys. osób. Natomiast w Północnej Europie żyje około 100 tys. Saamów. Obie te grupy etniczne stanowią jedynie mały procent populacji krajów, w których żyją. Jednak podobne sytuacje mają miejsce na całym świecie, ale nie poświęca się im zbyt dużej uwagi. Czy więc powinniśmy poświęcić pewne miejsca i kultury po to, aby zbudować zrównoważoną gospodarkę? Taka teza jest już w samym swoim założeniu błędna. Zielona transformacja energetyczna powinna nieść korzyści dla wszystkich. Dyskryminacja głosów mniejszości stwarza negatywny obraz samych OZE i mowa tu o wszystkich gałęziach energetyki odnawialnej. Przykładów podobnych protestów nie trzeba daleko szukać. Polacy przez długi czas niechętnie podchodzili do projektów farm wiatrowych. Często podnoszonym problemem był rzekomy hałas wywołany przez obracające się łopaty turbin. Skutkowało to wprowadzeniem zasady 10 H, która skutecznie spowolniła rozwój energetyki wiatrowej w naszym kraju. Jednak lata kampanii informacyjnych i rozmów z mieszkańcami zmieniły nastawienie Polaków do elektrowni wiatrowych. Co prawda, ta sytuacja nie dotyczyła mniejszości i dlatego właśnie odbiła się szerokim echem w społeczeństwie. 

Protesty mniejszości etnicznych przeciwko inwestycjom w OZE są spowodowane głównie przez ignorancję rządu i brak zaufania do państwa. Większość tych problemów może zostać rozwiązana poprzez rozmowy z miejscową ludnością i wprowadzenie obopólnej współpracy. Niekontrolowane przejmowanie terenów, które należą do mniejszości etnicznych może prowadzić do zanikania kultur, które w obecnym, zindustrializowanym świecie nadal zachowują silną więź z naturą. Rozwój alternatywnych źródeł energii to rozwiązanie konieczne, jednak musi być przeprowadzone w sposób zrównoważony. Jednak jak widać, nawet w Europie, nie zawsze jest to przestrzegane. 

Miejmy nadzieję, że zielona transformacja nie okaże się kolejną walką o zasoby, tak jak to ma miejsce w przypadku paliw kopalnych. W innym wypadku hasła mówiące o OZE jako szansie na zmianę świata na lepsze, mogą okazać się po części jedynie pustymi sloganami.

Źródło: al-monitor.com

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia