Miliardy na elektrownię jądrową, ale wciąż brakuje konkretów

Od dawna czekaliśmy na aktualizację statusu pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce. Ostatnio minister finansów Andrzej Domański wspomniał, że w przyszłym roku na rzecz elektrowni popłynie miliardowe finansowanie. To dobre czy złe wiadomości? Analizujemy poniżej.

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia

4,6 mld zł na rozwój elektrowni jądrowej

Minister finansów Andrzej Domański w trakcie spotkania w Campusie Polska Przyszłości ogłosił plany przeznaczenia kwoty 4,6 mld zł na rozwój elektrowni jądrowej w przyszłym roku. Zgodnie z informacjami dostępnymi w serwisie PAP Biznes, Minister dodał, że trzeba zainwestować również w sieć, aby energia mogła być lepiej wykorzystywana. 

To oczywiście dobre informacje, bo te środki są potrzebne. Jednak takie doniesienia świadczą o stopniu prac nad projektem budowy pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce. Nie trudno się domyślić, że te prace nie są na zaawansowanym poziomie. 

Można, a nawet wciąż trzeba mówić o odrabianiu strat względem projektu elektrowni jądrowej. W tym roku wykonano audyt przedsięwzięcia. Zgodnie z jego wynikami oficjalna data uruchomienia pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej została przesunięta o całe 7 lat. Na prąd z pierwszego bloku trzeba będzie zaczekać do 2035 r. Co ważne, nie jest to data uruchomienia całego projektu, a jedynie pierwszego bloku elektrowni. Do tego dochodzi kolejny warunek – dacie 2035 roku można ufać jedynie pod warunkiem, że po drodze nie pojawią się kolejne komplikacje.

PEJ również ze zwiększonym budżetem

Za budowę pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej odpowiada spółka celowa Polskie Elektrownie Jądrowe. Zgodnie z założeniami jej działalności, projekt elektrowni zostanie sfinansowany w 30% z kapitału własnego oraz w 70% z kapitału obcego. Ostatnio zostało ogłoszone dokapitalizowanie Spółki kwotą ok. 60 mld zł. Środki mają zostać pozyskane z budżetu państwa lub skarbowych papierów wartościowych, a przynajmniej tak wynika z wpisu o projekcie nowelizacji ustawy o przygotowaniu i realizacji inwestycji w energetykę jądrową.

Po raz kolejny to dobre wieści, ale wciąż należy czekać, aż prace budowlane ruszą. Nie ma co ukrywać, dopiero wtedy z sektora energetycznego “zejdzie napięcie”. 

Problemy u podstawy 

Polski miks energetyczny potrzebuje nowych źródeł generacji w podstawie. Te, które tworzą podstawę obecnie, potrzebują emerytury. Można nawet powiedzieć, że sytuacja jest skrajna. Świadczy o tym m.in. poniedziałkowe naruszenie rezerwy. 

Jak poinformowała Rzeczpospolita, w poniedziałek 19 sierpnia rezerwa mocy wyniosła po godzinie 20 ledwie 600 MW. Rezerwa planowana na tę dobę miała wynosić 1 GW mocy. Tymczasem faktyczny zapas tego dnia spadł poniżej 5%. 

Niektórym blokom węglowym przydarzyły się niegroźne awarie. Wydarzyły się one jednak w niefortunnym momencie, a więc tuż przed zachodem słońca, kiedy rezerwa mocy do produkcji prądu jest najmniejsza. W poniedziałek 19 sierpnia rezerwa mocy wyniosła po godzinie 20 ledwie 600 MW.

czytamy w Rzeczpospolitej

Do tego doszedł fakt niskiej aktywności po stronie sektora wiatrowego, bo nad Polską akurat przechodziły burze. Wszystkie te czynniki sprawiły, że sytuacja była momentalnie niebezpieczna. Jednak dzięki działaniom Operatora udało się utrzymać stabilność sieci i Polacy nie odczuli problemu. Jednak bez znacznych postępów w miksie energetycznym, takie sytuacje będą coraz częstsze. W poniedziałek 19-go sierpnia wystarczyłaby awaria jeszcze jednego bloku i sprawa mogła się skończyć naprawdę spektakularnie, ale w negatywnym tego słowa znaczeniu. 

Źródła: własne, PAP Biznes, Rzeczpospolita

Zdjęcie autora: Redakcja GLOBEnergia

Redakcja GLOBEnergia