Weekend na Kubie z blackoutem. To już czwarty incydent w ciągu pół roku

W piątek (14 marca) rozpoczął się trwający ponad 36 godzin blackout energetyczny na Kubie. Ostatnie miesiące są pod tym względem bardzo ciężkie dla tego kraju – nękany przez katastrofy naturalne i problemy ekonomiczne wyspiarski naród doświadczył aż czterech wielkoskalowych wyłączeń sieci elektrycznej w przeciągu pół roku. Czy tamtejszy system energetyczny da się uratować?

- Kuba zmaga się z kolejnym blackoutem, który rozpoczął się 14 marca i trwał ponad 36 godzin, dotykając miliony mieszkańców. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy kraj doświadczył już czterech wielkoskalowych awarii energetycznych.
- Główną przyczyną kryzysu jest przestarzała infrastruktura i brak paliwa, a ponad 80% miksu energetycznego opiera się na ropie naftowej. Problemy ekonomiczne, sankcje USA i zmniejszone dostawy paliwa z Wenezueli dodatkowo pogłębiają kryzys.
- Niedzielna produkcja energii wynosiła zaledwie 935 MW przy zapotrzebowaniu 3171 MW. Zasilanie jest powoli przywracane w kolejnych częściach kraju.
Blackout na Kubie, miliony obywateli bez prądu
Blackout rozpoczął się w piątkową noc i jak wynika z doniesień Associated Press w niedzielny wieczór czasu polskiego zasilanie w stolicy kraju, Hawanie oraz na wschodzie kraju było przywracane. Cały incydent trwał ponad 36 godzin. Blackout miał wpływ na dostawy wody i połączenia telefoniczne. Ponadto wiele osób nie miało też możliwości ugotować jedzenia na elektrycznych sprzętach do gotowania.
Jest to pierwszy blackout na Kubie w tym roku i czwarte tego typu wydarzenie w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy. W październiku w przeciągu trzech dni wystąpiły aż cztery wyłączenia sieci, co było związane zarówno z przestarzałym kubańskim systemem energetycznym, jak i grasującym na wybrzeżach wyspy huraganem Oskarem. Do podobnych incydentów doszło jeszcze w listopadzie i grudniu. Bieżący rok aż do ubiegłego piątku przebiegał pod tym względem spokojnie z wyjątkiem ograniczenia funkcjonowania szkół i niektórych zakładów pracy w połowie lutego. Działanie sprzed miesiąca trwały dwa dni i miały zapobiec wyłączeniom w sieci. W tamtym okresie kubańska produkcja energii pokrywała jedynie 50% zapotrzebowania kraju.
Kubański kryzys energetyczny – co odpowiada za blackout?
Według Associated Press kryzysowa sytuacja na Kubie jest efektem kilku czynników. Eksperci wskazują na zapaść ekonomiczną, w którą kraj podczas pandemii koronawirusa i do tej pory nie jest w stanie podnieść się gospodarczo z tego stanu. Recesja łączy się ze wzrastającą inflacją a także wpływającymi na tamtejszą ekonomię sankcjami nałożonymi przez Stany Zjednoczone. Mowa tu zarówno o tych, które obowiązują jeszcze od czasów zimnej wojny, jak i całkowicie nowymi obostrzeniami, które pojawiły się podczas pierwszej prezydentury Donalda Trumpa.
Oczywiście to nie jedyne przyczyny. Większość kubańskiego systemu energetycznego jest wyjątkowo przestarzała. Tamtejszy miks energetyczny dominuje ropa naftowa, która zajmuje w nim ponad 80%. Ze względu na kryzys ekonomiczny władzom ciężko jest zapewnić paliwo do zasilania elektrowni, które zresztą są mocno przestarzałe – większość obiektów dostarcza energię do krajowego systemu już od ponad 30 lat.
Przez lata Kubańczycy polegali na dostawach ropy z bogatej w złoża tego surowca Wenezueli, jednak tamtejsze władze zaczęły mieć w ubiegłym roku problem z zaspokojeniem wewnętrznych potrzeb energetycznych i musiały ograniczyć eksport na Kubę.
Te wszystkie czynniki składają się na trwający już od pół roku kubański kryzys energetyczny. Jak wynika z wydanego wczoraj oświadczenia Lazaro Guerry, dyrektora ds. energii w kubańskim rządzie, krajowe elektrownie działały z mocą 935 MW, podczas gdy zapotrzebowanie w kraju wynosi ponad 3171 MW.
Źródła: AP, Reuters, France24